W sierpniu 2018 r. w Rybniku zapalił się samochód z trzylatkiem w środku. Chłopiec miał poparzone prawie 50 proc. ciała.
W jego powrót do zdrowia zaangażowali się specjaliści różnych dziedzin szpitala. Chłopiec pierwsze cztery miesiące spędził na oddziale intensywnej terapii, gdzie poza lekarzami 24 godziny na dobę opiekowały się nim pielęgniarki.
Jego stan był bardzo ciężki, okresowo - krytyczny. - Rozległość oparzenia oraz jego stosunkowo młody wiek razem dały bardzo ciężką postać choroby oparzeniowej - mówił dziennikarzom dr Ludwik Stołtny, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. - Ta choroba oparzeniowa na początku to jest wstrząs spowodowany bólem i odwodnieniem - dodał.
Później Mikołaj trafił na Odział Chirurgii i Urologii. Jednak lekarze tam pracujący chłopcem zajmowali się już wcześniej. Pierwszą operację Mikołaj przeszedł w pierwszej dobie po wypadku. - Operacje wykonywaliśmy bardzo wcześnie. Miały one na celu pozbycie się tkanek martwiczych, były to też jak najwcześniejsze próby zabezpieczenia ran oparzeniowych. Spalone były pośladki dziecka, odbytnica - wymieniał dr Tomasz Koszutski, kierownik tego oddziału.
- Poparzenia były bardzo głębokie. Poparzona była cała skóra, tkanka podskórna i miejscami nawet tkanka mięśniowa - dodał dr Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci.
Na samym końcu Mikołaj trafił do na Oddział Pediatrii i Endokrynologii. - Mikołaj przyszedł do nas na takie "dopieszczenie" - mówiła dr Elżbieta Berdej-Szczot. - Trafił do nas razem ze swoim tatą, który fantastycznie się nim zajmował - dodała. - Śmieję się z męża, że on jest dziś już półlekarzem - oceniła jego żona.
Mikołaj i jego bliscy poza rehabilitacją mieli spotkania z psychologiem. Chłopiec brał też udział w terapii zajęciowej.