107,6 FM

„Pocahontas” chce być prezydentem

Donald Trump poznał pierwszą „kandydatkę na rywalkę” w wyścigu do Białego Domu. I raczej nie będzie ona spędzała snu z powiek obecnego prezydenta.

Choć do wyścigu o Biały Dom jeszcze daleko, już pojawiają się pierwsi kandydaci w prawyborach prezydenckich w Partii Demokratycznej. A konkretnie kandydatka. Pierwsza swój start ogłosiła senator ze stanu Massachusetts, Elizabeth Warren. Tak wczesne ogłoszenie kandydatur dotyczy zazwyczaj polityków, którzy mają małe szanse na wybór. I tak pewnie jest z senator Warren, która dorobiła się złośliwego przydomku „Pocahontas”.

Senator Warren znana była z tego, że lubiła chwalić się swoimi indiańskimi korzeniami. Wielu jej przeciwników politycznych powątpiewało w jej opowieści o korzeniach, sugerując nawet, że wykorzystała je, aby skorzystać z akcji afirmatywnej dla mniejszości w swojej karierze akademickiej. Donald Trump nazwał ją nawet Pocahontas, co przylgnęło do niej na stałe.

Demokratka z Massachusetts nie wytrzymała kpin i postanowiła zrobić badania genetyczne, które raz na zawsze miały udowodnić jej indiańskie pochodzenie. I stało się coś totalnie odwrotnego. Okazało się, że w krwi Elizabeth Warren płynie zaledwie ułamek procenta indiańskiej krwi. Indianie mogli być jej przodkami najwcześniej w XVIII w.

„Triumfalnym” ogłoszeniem wyników testów DNA Elizabeth Warren mocno się skompromitowała. Podobnym udziałem indiańskiej krwi może się pochwalić naprawdę wielu Amerykanów. Nie pomógł jej też fakt, że odcięło się od niej plemię Czirokezów, z którego rzekomo miała się wywodzić.

Ale nie tylko kompromitacja z kwestią pochodzenia może zaszkodzić ambitnej pani senator w wyścigu do Białego Domu. Zaszkodzić mogą jej też poglądy, radykalnie lewicowe jak na amerykańskie warunki. Elizabeth Warren, choć sama nie określa się jako socjalistka, jest kojarzona z Bernie Andersem, który mówi o „demokratycznym socjalizmie”. A nie tylko w USA takie odwołanie jest dla polityka dyskwalifikujące.

Elizabeth Warren chciałaby m.in., żeby 40 proc. zarządów wielkich korporacji było wybieranych przez pracowników. Warren jest też zwolenniczką wprowadzenia powszechnej dla wszystkich (w tym imigrantów) służby zdrowia finansowanej z podatków, na wzór europejski. Pomysł ten, który zmroził wielu Amerykanów, posłużył niedawno Donaldowi Trumpowi do ataku na demokratów jako wrogów „amerykańskiego stylu życia”.

Gdyby nie zbytnia lewicowość, Warren pewnie miałaby szanse na dobry wynik w prawyborach Partii Demokratycznej. Dała się wcześniej dobrze zapamiętać w czasie pracy w Biurze Finansowej Ochrony Konsumenckiej i jako doradczyni Baracka Obamy po kryzysie finansowym. Jednak Warren nie jest wyjątkiem. Wielu innych skrajnych przedstawicieli Partii Demokratycznej zgłaszało chęć stanięcia w szranki z Trumpem.

Wielu amerykańskich komentatorów podkreśla, że Partia Demokratyczna wpada w podobną pułapkę, jak Partia Republikańska w czasie pierwszej kadencji Baracka Obamy. Choć pierwszy czarny prezydent USA, podobnie jak dzisiaj Trump, wywoływał skrajne emocje u przeciwnej strony, to nie pomogły one odbić Białego Domu. I w momencie, kiedy efektem polityki obecnego prezydenta jest niskie bezrobocie i wysoki wzrost gospodarczy, mało prawdopodobne jest, aby Amerykanów przekonały hasła, które dotychczas kojarzyły im się ze słabo rozwijającymi się krajami Europy czy Ameryki Łacińskiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy