Ciało jednej z ostatnich Ślązaczek, które za głoszenie Jezusa były ciągane po salach rozpraw, spoczęło na cmentarzu parafii Radoszowy na granicy Rydułtów i Rybnika.
Urszula Wieczorek była wyjątkową, obdarzoną iskrą Bożą katechetką. Biskup Herbert Bednorz publicznie powiedział kiedyś o niej: "Pani Urszula jest najlepszą z naszych katechetek". Dzieci słuchały jej, pociągnięte jakby magnetyczną siłą. Przygotowywała także zawsze coś dla rodziców, którzy przyprowadzali dzieci na religię. Oni dzięki tym katechezom też często nawiązywali osobistą relację z Panem Jezusem.
Po usunięciu przez komunistyczne władze w 1961 r. religii ze szkół Kościół przeniósł katechizację do parafii. W 1962 r. za "nielegalne" nauczanie religii pani Urszula była ciągana po salach rozpraw i skazana na grzywnę. Odwiedził ją komornik. Okazało się jednak, że komuniści nie byli w stanie zrobić jej żadnej krzywdy.
Miała 89 lat.
- Tak sobie myślę, że ona teraz na nas patrzy i się uśmiecha. Ale ten jej uśmiech jest, pamiętacie, taki lekko filuterny. Jak się na nią patrzyło, kto ją znał, to się zastanawiał, z czym Urszula wyskoczy - powiedział w czasie homilii na pogrzebie ks. Stefan Czermiński, proboszcz w Katowicach-Zarzeczu. Z Urszulą zaprzyjaźnił się przed laty, gdy jako neoprezbiter został wikarym w Radoszowach. - No i zawsze z czymś wyskoczyła, lubiła niespodzianki. I teraz też wam zrobi taką niespodziankę, bo do was przemówi - powiedział.
Okazało się, że pani Urszula napisała pożegnanie specjalnie na swój pogrzeb. Jedna z przyjaciółek odczytała: "Do domu wracam... Nie pamiętam, kiedy wyszłam. Powiedzieli mi, że było to 7 grudnia XXVIII roku dwudziestego wieku" - padły pierwsze słowa. Obecni w radoszowskim kościele św. Jacka ludzie serdecznie się uśmiechnęli.