- To, że ja żyję, to jest cud. to jest dowód na to, że Bóg kocha grzesznika i nie chce jego śmierci, chce żeby się nawrócił i żył - mówił Andrzej Sowa, autor książki "Ocalony - ćpunk w Kościele" około 1000 młodym w amfiteatrze pod Grojcem w Żywcu.
Kolejny dzień był dniem pokuty. Koleżanka Andrzeja chciała iść do spowiedzi, Kogut chciał czym prędzej stamtąd wiać. Przepchał się na początek kolejki, żeby jej "załatwić" miejsce. A wszyscy zgodnie: "Kogut, my cię bez kolejki puścimy!". Podszedł do księdza siedzącego na schodach. Przez trzy godziny najpierw nie przebierając w słowach opowiadał o wszystkim. - Kiedy skończyłem, ksiądz powiedział: "Andrzej czy ty masz świadomość, że złamałeś wszystkie Dziesięć Przykazań?". Przeprowadził go przez cały Dekalog i zapytał: "Czy ty byś nie chciał inaczej żyć?". - Żyć?! Inaczej?! Przecież ja jestem martwy! A ksiądz: "Jeżeli żałujesz, to ja ci udzielę rozgrzeszenia". Nie ma grzechu, którego by Jezus nie przybił do krzyża 2 tys. lat temu!
Po spowiedzi postanowił uciekać. Zaczynał mocno odczuwać skutki głodu narkotykowego. Ale załapał się jeszcze na nabożeństwo zawierzenia życia Jezusowi. - W Liście do Rzymian, św. Paweł pisze o słowie wiary: "Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie”. Od tego momentu, kiedy dostrzegasz w Jezusa Pana i przyjmujesz Go jako swojego Pana I Zbawiciela, zaczyna się chrześcijaństwo!
Ale wtedy Andrzej nie był w stanie podjeść do Biblii na ołtarzu, żeby oddać swoje życie Jezusowi. - Tak mnie demon trzymał. Powiedziałem – Boże, jeśli istniejesz, to daj mi wiarę!
Andrzej myślał już tylko jak wyłudzić pieniądze na narkotyki i uciec ze spotkania. - Wymyśliłem, że poproszę, żeby mi pożyczyli na przejazd. Odpowiedzieli, że dadzą pod jednym warunkiem: mają taki zwyczaj, że nad każdym kto wyjeżdża modlą się wstawienniczo - o umocnienie. Zgodziłem się byle by tylko dostać tę kasę i wiać…
Adoracja Najświętszego Sakramentu zakończyła spotkanie młodych w amfiteatrze
Urszula Rogólska /Foto Gość
I wtedy, podczas modlitwy 150 osób, Andrzeja spotkało coś, czego absolutnie nie przewidział. Drgawki, przejmujące gorąco. Po modlitwie rzucił się na ciasto drożdżowe ze stołu. - Człowiek na głodzie narkotykowym jedzenia nawet nie tknie, a ja pożarłem placek drożdżowy ze śliwkami. Nagle przestała mnie boleć wątroba, trzustka, nerki, kości - żadnych objawów głodu narkotykowego już nie miałem! Pomyślałem, że uległem psychozie tłumu: "Jezus cię kocha, Jezus cię uzdrawia!".
Na nocleg przyjął go ksiądz prowadzący spotkanie. - Nie mogłem zasnąć. Przez praktyki okultystyczne byłem pod wpływem demonicznym. Zapytałem jakiej muzyki słucha. Włączyłem co miał - kanony z Taize. Całą noc słuchałem jak debil i beczałem jak dziecko - ja wokalista punkrockowy. Rano zapytał czy idę na Mszę. Poszedłem. Byłem po spowiedzi, więc mogłem iść do Komunii. Przyjąłem Jezusa i znów trzy godziny ryczenia. I tak pół roku...
Andrzej opowiadał jak dalej prowadził go Bóg. - Jeśli ty się zatroszczysz o Królestwo Boże, to Bóg zatroszczy się o wszystko - podkreślał, mówiąc także o tym jak trafił na książkę o. Tardifa "Jezus żyje", o przeczytanych tam świadectwach - zwłaszcza o podobnych objawach uzdrowienia, jakich i on doświadczył: dreszcze, przejmujące ciepło, ustąpienie dolegliwości.
- 3 lutego 1993 roku, około 19.00 - wiara tych ludzi uratowała mi życie. Bo ja nie wierzyłem w Boga. Wiara Kościoła jest ci potrzebna do zbawienia. Wiara tych ludzi sprawiła, że Pan mnie uzdrowił w pięć minut, choć psychologia mówiła: nie, ten facet się nie nadaje do życia. A ja żyję i jestem szczęśliwym człowiekiem. 25 lat chodzę z Panem. Złapałem się Go jak ta kobieta, która uchwyciła się Jego szaty. Nigdy się na Jezusie nie zawiodłem, nigdy nie cierpiałem biedy, nędzy i głodu - podkreślał, zachęcając młodych do modlitwy zawierzenia Jezusowi swojego życia, a także codziennej lektury Biblii. - Bóg wypełnił swoje słowo. Ale gdy Bóg mówi do nas, to my z żoną łapiemy się Jego słowa jak kotwicy. Bo mamy doświadczenie, że słowo Boże jest jak deszcz, który nawadnia ziemię. Nie wraca bezpowrotnie do nieba, dopóki nie wykona tego, co Bóg zamierzył.
Ks. Wojciech Węgrzyniak opowiedział jak Duch Święty realnie działa w życiu człowieka
Urszula Rogólska /Foto Gość
Andrzej mówił też o napisanej przez siebie książce. Napisał ją, żeby pokazać, jak nisko człowiek może spaść w piekło, i jak w pięć minut Bóg potrafi go z tego wyzwolić. - Nie ma takiego grzechu, nie ma takiego zniewolenia, takiej choroby czy bólu, z którego Pan Bóg cię nie może wyrwać!
Po świadectwie Andrzeja Sowy, do wspólnego uwielbiania Pana Boga młodych zaprosili muzycy z zespołu „Overcome”, a następnie konferencję wygłosił drugi Gość spotkania, ks. Wojciech Węgrzyniak.