W sobotę 5 maja w Ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej otrzymał go ukochany biskup Polonii i pasterz Polaków na całym świecie abp Szczepan Wesoły.
O takim człowieku mówi się „obywatel świata”. W kategoriach narodowych – gorący patriota, kościelnych – niestrudzony pielgrzym w poszukiwaniu zagubionych, a w kategoriach politycznych – ambasador Polski w najlepszym tego słowa znaczeniu – tak powiedział o nim przed kilkoma laty ks. prof. Jerzy Myszor.
Psuć się od dołu
Jego życie i posługa biskupia są wyjątkowe. Nie miał pałacu biskupiego i kurii ani księży podlegających jego jurysdykcji. Nie znał nawet dokładnej liczby swoich podopiecznych. Latał za nimi po całym świecie. I pewnie dlatego jako biskup bardziej znany jest wśród polskiej emigracji niż w swojej ojczyźnie.
Zwykł mawiać, że lepiej, gdy człowiek psuje się od dołu niż od góry. Obecny stan zdrowia nie pozwala mu już ani na dalekie podróże samolotem, ani na długie spacery po Rzymie. Szkoda, że już nie można na niego natrafić przy Circo Massimo czy rzymskim Koloseum z zaciśniętym w pięści różańcem. Jeszcze niedawno przy ostrym słońcu cień jego przygarbionej sylwetki odbijał się na antycznych zabudowaniach Wiecznego Miasta.
W niemieckiej armii
Przez ponad 20 lat był rektorem kościoła św. Stanisława przy via delle Botteghe Oscure w Rzymie. Zawsze dużo czytał. Bacznie śledził bieżące wydarzenia z życia Kościoła.