W cieniu konfliktu Zachodu z Rosją, Chiny podjęły decyzję, która może zaważyć na światowej równowadze ekonomicznej.
Europa i Ameryką żyją od pewnego czasu otruciem byłego rosyjskiego agenta Siergieja Skripala. W geście solidarności z Wielką Brytanią Stany Zjednoczone i szereg innych państw Zachodu wydaliły pokaźną liczbę rosyjskich dyplomatów. Atak na Skripala, za którym prawdopodobnie stała Rosja, wydaje się być mocnym gestem ze strony Moskwy. Czy Władimir Putin jest gotowy na nową zimną wojnę? Jeśli przyjrzeć się dynamicznym zmianom na świecie, może on liczyć na korzyści z takiego obrotu sprawy.
Dlaczego Rosjanie mieliby być odważniejsi w stosunkach z Zachodem niż wcześniej? Ano dlatego, że środek ciężkości świata wyraźnie się przesuwa. Wydaje się, że póki co, Rosja przetrwała sankcyjną rozgrywkę z Zachodem. Amerykańscy sojusznicy, jak Izrael i Arabia Saudyjska, znajdują się coraz bardziej w zasięgu rosyjskiego sojusznika - Iranu. A główny przyjaciel Moskwy, czyli Pekin, wyraźnie szykuje się do rzucenia ekonomicznego wyzwania Ameryce.
Na szanghajskiej giełdzie od wczoraj można handlować ropą przy pomocy juana (chińskiej waluty). Oczywiście ta informacja niewielu osobom coś mówi. Ale decyzja ta ma naprawdę duże znaczenie. Dotychczas prawie cały światowy handel ropą odbywał się w dolarach. Jeśli Chińczykom udałoby się przejąć część handlu tym surowcem, podważyłyby znaczenie amerykańskiej waluty. A właśnie na sile dolara opiera się w dużym stopniu siła USA.
Ameryka stoi obecnie wobec kryzysu swojej wiarygodności jako supermocarstwa. Barack Obama wydawał się stawiać na politykę spolegliwości wobec rywali USA. Donald Trump wydaje się stawiać na agresywną grę o amerykańskie interesy. Obie strategie wydają się nie do końca przekonywać obecnych i potencjalnych sojuszników Stanów Zjednoczonych. A bez sojuszników Amerykanie nie są w stanie stawić czoła wszystkim swoim rywalom jednocześnie.
Sytuacja na świecie jest coraz bardziej napięta. Do problemów Bliskiego Wschodu, Ukrainy i Półwyspu Koreańskiego powoli dołącza rywalizacja na tle ekonomicznym (wojny handlowe Trumpa, podważanie znaczenia dolara przez Chińczyków). A wszystkie mają jedno źródło, czyli rozgrywkę o światową dominację pomiędzy amerykańskim supermocarstwem a pretendentami do roli mocarstw i supermocarstw.
Jak do tego wszystkiego odnosi się Polska? Największym problem naszego kraju wydają się elity polityczne. Większość ich przedstawicieli wydaje się traktować Polskę jako swego rodzaju folwark do zdobycia. Kwestie obronności, wzmacniania potencjału gospodarczego, ucieczki przed zapaścią demograficzną czy szukania różnych rozwiązań geopolitycznych są spychane na margines przez dyskusje o tym, kto ma większe moralne prawo do stanowisk i pieniędzy.
Państwo skłóconych polityków nie jest wartościowym partnerem w militarnych strategiach Waszyngtonu, ani w gospodarczych strategiach Pekinu. Zamiast bić się o to, czy demokracja jest wtedy, kiedy niepodzielnie rządzi PiS czy PO, trzeba zacząć dyskutować o Trójmorzu, dobrych relacjach z Ukrainą i Białorusią, zagrożeniach płynących z Planu Macrona, reindustrializacji polskiej gospodarki czy budowie nowoczesnego potencjału militarnego. Bo za 2-3 kadencje, może być za późno.