Donald Trump mozolnie buduje koalicje przeciwko geopolitycznym ambicjom Chin. Chińczycy też nie zasypują gruszek w popiele.
W Stanach Zjednoczonych gości właśnie premier Australii, Malcolm Turnbull. I nie byłoby w tej informacji nic interesującego, gdyby przy okazji tej wizyty nie zaczęły się pojawiać, na razie prasowe, informacje o budowaniu sojuszu przeciw chińskim planom ekspansji gospodarczej. Chodzi przede wszystkim o Nowy Jedwabny Szlak. Sojusznikami Ameryki, stojącej wobec rosnących chińskich ambicji, miałyby być Indie, Japonia i właśnie Australia.
Chińczycy w momencie ogłaszania swojego planu Budowy Jedwabnego Szlaku musieli liczyć się z reakcjami krajów, którym taki szlak negatywnie wpływałby na ich interesy. Chodzi przede wszystkim o USA, których dominującą pozycję w światowej gospodarce Chiny chciałyby podkopać. Ale przecież Państwo Środka ma też rywali dużo bliżej domu. Chodzi o Indie i Japonię, które mogą obawiać się rosnącej pozycji Pekinu. Oczywiste więc było, że prędzej czy później kraje te będą próbowały się dogadać.
Chińczycy od dłuższego czasu budowali system sojuszy ekonomicznych. Istnieje chociażby grupa BRICS, skupiająca "nowe" potęgi ekonomiczne, czyli Chiny, Indie, Rosja, Brazylia i RPA. Państwa te wspólnie planują budowę nowych instytucji finansowych, mających być konkurencją dla takich instytucji zachodnich, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy. Powstały już chociażby Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych i New Development Bank, oba oparte głownie o kapitał chiński.
Ale Donald Trump też nie zasypuje gruszek w popiele. Prezydent USA próbuje budować koalicję przeciwko ambicjom Państwa Środka. Nie wyszła chyba próba wyciągnięcia Rosji z sojuszu z Chinami. Może więc lepszymi kandydatami do sojuszu pod przywództwem Ameryki są właśnie Indie, Japonia czy Australia. Inne państwa też zaczynają wyrażać wątpliwości choćby wobec Nowego Jedwabnego Szlaku, w tym Polska. W tej kwestii też swoją rolę mogła odegrać dyplomacja Waszyngtonu.
Historia nie znosi nudy. Ustalony ład geopolityczny nigdy nie trwa wiecznie. Kiedyś w światowej polityce dominowały europejskie imperia. Teraz nie ma już po nich śladu. Śladu nie ma już po Związku Radzieckim. I pewnie przeminie kiedyś amerykańska hegemonia na świecie. Pytanie tylko kiedy. Bo już pojawiły się potęgi, które mogą rzucić wyzwanie USA. Jedną z nich są właśnie Chiny, które na razie stawiają na wzmocnienie swojej pozycji w światowym handlu.
Z naszej, polskiej perspektywy, niewiele wydają się nas interesować napięcia na świecie. Główne pola rywalizacji leżą relatywnie daleko od nas. Ale światowa polityka toczy się przecież na sąsiadującej z nami Ukrainie. A nasze decyzje względem zaangażowania w Nowy Jedwabny Szlak też przecież dotyczą bardzo gorącego dla świata tematu. Wbrew pozorom przed historią się nie schowamy. Warto się więc bardziej zainteresować tym, co się dzieje na świecie. Aby podejmować właściwe decyzje.