Jeżeli myślicie państwo, że zimno jest tylko u nas i marzycie, dajmy na to o wyjeździe do takiej Hiszpanii, to posłuchajcie dzisiejszej historii.
Bł. Euzebia Palomina Yenes brewiarz.pl Jeżeli myślicie państwo, że zimno jest tylko u nas i marzycie, dajmy na to o wyjeździe do takiej Hiszpanii, to posłuchajcie dzisiejszej historii. Zaczyna się ona w owym wymarzonym miejscu od takich oto słów dzisiejszej patronki : "Było bardzo zimno, ale ja czułam jeszcze ciepło uścisku mojej mamy i słyszałam jej słowa: Wracajcie szybko, bo bardzo się o was niepokoję!" Z kim i dokąd szła? Ze swoim tatą by żebrać o jedzenie dla rodziny. Jedzenie, którego w zimie zawsze brakowało. Tak jak i opału. No cóż, Hiszpania u progu XX wieku to nie był kurort wypoczynkowy. Na całe szczęście te trudne warunki życia nie pozbawiły bohaterki dzisiejszej historii dziecięcej radości życia. Była to w dużej mierze zasługa jej rodziców, którzy podarowali swoim dzieciom jedyne, co mieli – miłość i wiarę. Jak się okazało były to trwałe fundamenty, których nie wzruszył ani brak edukacji, bo dzisiejsza patronka skończyła tylko jedną klasę, ani praca od 10 roku życia, bo już w tym wieku zaczęła być pomocą domową w pobliskiej Salamance. Na tych dwóch fundamentach – miłości i wierze – wyrosło także powołanie zakonne tej młodej Hiszpanki. W wieku 24 lat wstąpiła do salezjanek."Była prosta, szlachetna i niewinna" – taką zapamiętały ją siostry w klasztorze. Mistrzynię nowicjatu zaskoczyła, gdy powiedziała, że do tej pory do rozmyślań o Bogu nie potrzebowała książek. A czego? - zapytała przełożona. "O, mnie wystarczy spojrzeć na oliwkę lub inne drzewo.". Setkom ludzi, którzy się z nią zetknęli za jej życia, zapisała się w pamięci jeszcze inaczej. "Ona słuchała, radziła i odpowiadała na trudne pytania, rozwieszając bieliznę w ogrodzie, obierając ziemniaki w kuchni. Zajmując się małymi dziećmi w oratorium (...) Kiedy pytano ją, skąd to wszystko wie, odpowiadała jak kiedyś św. ksiądz Bosko: Śniło mi się". A pewien robotnik kopiący studnię w klasztornym ogrodzie do końca życia zapamiętał jej zwyczajny krzyż na rzemyku, który zdjęła z szyi i z pomocą którego wyciągnęła go z zalewanej wodą cembrowiny. To wszystko są ciepłe wspomnienia, które kojarzą się ludziom z dzisiejszą patronką rodem z Hiszpanii. Jednak są jeszcze nawiedzające ją nieustannie „wizje krwi” - straszliwe obrazy, które miały ostrzec jej ojczyznę przed zbliżającym się kataklizmem – długoletnią bratobójczą wojną domową. Niestety ich okropieństwo nie mieściło się wtedy ludziom w głowach. Czy dzisiejsza patronka popadła z tego powodu w rozpacz? Nie. Robiła nadal to co do tej pory – pracowała w klasztorze i nieustannie się modliła. W końcu fundamentem jej życia była miłość i wiara. A na nie nie trzeba zasługiwać słuchając ostrzeżeń pewnej hiszpańskiej salezjanki. Umarła w nocy z 9 na 10 lutego 1935 roku. Tuż przed tym, jak prorokowane przez nią piekło rozpętało się w jej kraju na dobre. Czy wiecie państwo o kim mowa? To błogosławiona Euzebia Palomina Yenes.