Tak nazywano ją w środowisku tarnowskim jeszcze przed wojną. W czasie okupacji z powodu swoich konspiracyjnych "sprawek" chodziła po krawędzi śmierci.
– To była nadzwyczaj odważna, wrażliwa na ludzką biedę i bohaterska kobieta – mówi józefitka s. Stefania Jaworska o swojej współsiostrze ze zgromadzenia s. Kolumbie Czarnocie. Przez wiele lat była przełożoną Domu dla Nieuleczalnie Chorych, który józefitki prowadziły w Tarnowie przy ul. Starodąbrowskiej, zamieszkiwanej głównie przez najuboższych Żydów.
– Ich to po sąsiedzku wspierała, głównie płodami ziemi uprawianego przez siostry ogrodu. Jej miłosierne gesty doceniała tarnowska synagoga. Rabin wysłał do niej nawet delegację z listem dziękczynnym za pomoc świadczoną dzieciom żydowskim i okazywane im serce. To wszystko sprawiło, że jeszcze przed wojną w środowisku tarnowskim nazywano ją "matką Żydów" – zauważa s. Stefania Jaworska, historyk, która w latach 60. dotarła do wielu świadectw osób, które s. Kolumbę osobiście znały.
Kiedy nadeszły czasy okupacji niemieckiej i brutalnego prześladowania Żydów, s. Kolumba z narażeniem życia pozwalała żydowskim sąsiadom ukrywać się w budynkach gospodarskich bądź w zacienionej krzewami altanie ogrodu. Niemcy nieraz dom "odwiedzali" w poszukiwaniu Żydów, ale to jej nie zrażało. Bezgranicznie ufała Bożej opatrzności, nawet wtedy, kiedy Niemcy zrzucili jednej nocy we wrześniu 1939 roku 16 bomb w pobliże domu, uznając go za obiekt wojskowy i trudno było nie dostrzec Bożej opieki w tym, że żadna na niego nie spadła.
Więcej o s. Kolumbie można przeczytać w tarnowskim dodatku do najnowszego wydania "Gościa Niedzielnego" nr 3/2018.