W Lublinie, Warszawie i dziś w Krzynowłodze Wielkiej odbywają się uroczystości pogrzebowe śp. prof. Jerzy Kłoczowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich historyków.
Urodził się 29 grudnia 1924 r. w rodzinnym majątku w Bogdanach, w parafii Krzynowłoga Wielka. Jego rodzice: Eugeniusz i Irena, należeli do grona światłych, patriotycznych i religijnych ziemian. Jerzy Kłoczowski oraz jego dwaj młodsi bracia: Zbigniew i o. Jan Andrzej, dominikanin, znany duszpasterz akademicki krakowskiej "Beczki" i teolog, byli wychowywani w atmosferze wielkiego szacunku wobec ojczystych dziejów, o których pamięć była bardzo żywa w rodzinie.
- Kultywowana była historyczna tradycja, na którą składały się zarówno zrywy powstańcze XIX wieku jak i świeża pamięć walk z czasów I wojny światowej – wspominał po latach prof. Kłoczowski. - Byłem wychowywany na obrazach Artura Grottgera, które były malowane przez moją babkę. Ciągle się o nie pytałem i lubiłem słuchać opowiadań, które wyjaśniały przedstawiane na nich wydarzenia. Bardzo żywa była zwłaszcza pamięć o powstaniu styczniowym 1863 roku.
Nie mniej żywa była również pamięć stosunkowo niedawnych walk uwieńczonych odzyskaniem przez Polskę niepodległości. - Mój ojciec był w wojsku w 1918 i 1920 roku. Opowiadania ojca o Warszawie w listopadzie 1918 roku i atmosferze odzyskanej niepodległości, a także o wojnie 1920 roku głęboko zapadły mi w pamięci – podkreślał profesor, dodając, że ważną rolę odgrywały też grane przez ojca na fortepianie pieśni wojskowe i patriotyczne oraz codzienne czytanie Trylogii H. Sienkiewicza.
- Obecność historii Polski w rodzinnych wspomnieniach i odwoływanie się do przeszłości ukształtowało moje zainteresowania przeszłością – uważał J. Kłoczowski.
Przykład angażujących się społecznie rodziców szybko pociągnął syna. Widząc prężną działalność prowadzonej przez nich w krzynowłodzkiej parafii Akcji Katolickiej kilkunastoletni Jerzy stanął na czele dziecięcej Krucjaty Eucharystycznej, której członkami byli towarzysze jego zabaw. Jej aktywność dobrze rokowała na przyszłość dając nadzieję, że z członków powstanie kiedyś młodzieżowe koło Akcji Katolickiej.
Ten jak i inne plany przekreślił wybuch II wojny światowej. Już 1 września 1939 r. majątek w Bogdanach zostaje przejęty przez niemieckiego zarządcę. Kilka miesięcy później Kłoczowscy zostają zmuszeni do opuszczenia rodzinnego dworu, znajdując na czas wojny schronienie pod Warszawą. Jerzy kontynuuje rozpoczętą przed wojną naukę w gimnazjum księży marianów na Bielanach, które w okupacyjnych realiach działało pod szyldem technikum zawodowego. Tam, wraz z kilkoma kolegami, wstępuje w szeregi konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej, przemianowanego później na Armię Krajową. Podczas powstania warszawskiego podchorąży "Piotruś" dowodzi plutonem walczącego na Mokotowie pułku "Baszta". Pod koniec walk zostaje ciężko ranny. Konieczna okazuje się amputacja prawej ręki. Po klęsce powstania trafia do niewoli.