Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego. Łk 9,62
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz».Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć».
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże».
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego».
Twarde te wymagania, które stawia Jezus swoim uczniom. Pół biedy, gdy mówi, że pójście za Nim to skazanie się na bezdomność. Trudniej, gdy nie pozwala pogrzebać ojca czy pożegnać się z rodziną. Czy żeby iść za Jezusem, trzeba być aż tak nieczułym wobec swoich bliskich? Trudno jakąś sprytną egzegezą stępiać ostrze wypowiedzi Jezusa. Ostatecznie powiedział, co powiedział. Jasne jednak chyba jest, co w tych trzech historiach Jezus powiedział nam: żeby być Jego uczniem, trzeba radykalnie odciąć się od tego wszystkiego, co jest trwaniem w starym stylu życia, w starym sposobie wartościowania. Chrześcijanin wszystko, bez wyjątku, musi podporządkować Jezusowi i Bożemu królestwu. Nie może Bogu palić świecy, ale diabłu też ofiarować jakiś mały ogarek. Nie może części wymagań, jakie Jezus stawia, uznać za nieżyciowe, nie do zrealizowania, i zadowoliwszy się wypełnianiem tylko niektórych, uznać, że to już wystarczy. I że w tych niewygodnych można bez obaw pójść na przekór nauczeniu Jezusa. Bo jest się wtedy tylko człowiekiem chrześcijanopodobnym, ale na pewno nie prawdziwym uczniem Mistrza z Nazaretu.