Premier Beata Szydło, po odwiedzeniu we wtorek w Pomorskiem miejsc dotkniętych nawałnicą, która przeszła w nocy z piątku na sobotę, powiedziała, że praca po niej będzie trwała bardzo długo. Zapewniła, że służby będą działać do końca, aż wszystkie szkody zostaną usunięte.
Premier powiedziała na konferencji prasowej w miejscowości Czyczkowy k. Brus w woj. pomorskim, że "musimy mieć świadomość, i mamy tę świadomość, że ta praca będzie trwała bardzo długo, ponieważ ogrom szkód jest bardzo wielki".
"Zdajemy sobie sprawę, że ta praca będzie trwała tu bardzo długo, ale będziemy na pewno wspierać wszystkich państwa - i samorządy, i te rodziny, które ucierpiały - po to, żeby przywrócić normalne życie na tym terenie" - stwierdziła Szydło.
Zapewniła, że służby będą działać do końca, aż wszystkie szkody zostaną usunięte. Dodała, że służby pracują od piątkowej nocy. "Cały czas byłam informowana o wszystkich działaniach" - mówiła.
Pytana, czy nie powinien być ogłoszony stan klęski żywiołowej, odpowiedziała, że taki stan ogłaszany jest na wniosek wojewody. Wyjaśniła, że wojewoda pomorski stwierdził, iż nie widzi obecnie takiej potrzeby.
Jak zaznaczyła, "będzie to wymagało zastanowienia i analiz". Premier poinformowała, że będzie na ten temat rozmawiać m.in. z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem.
"Możemy powiedzieć dzisiaj tak: po tym, co zobaczyliśmy dzisiaj w województwie pomorskim, nie ma w tej chwili potrzeby, w mojej ocenie, w inny sposób prowadzenia akcji, ponieważ jest prowadzona wzorowo" - powiedziała szefowa rządu.
"Wszystkie służby działają jak należy. Środki finansowe docierają (...) Wszystko to, co jest potrzebne, jest w tej chwili użyte w akcji" - zapewniła.
Premier podkreśliła, że teraz najważniejsze jest, żeby mieszkańcy mieli prąd. Dziękowała wszystkim służbom za ciągłą pracę od początku wystąpienia zdarzenia. "Wszędzie pracują służby, usuwane są skutki tej strasznej nawałnicy" - mówiła.
Szefowa rządu zaznaczyła, że służby są tu od piątku - od momentu, gdy to "nieszczęście się wydarzyło". Dodała, że pracuje też wojsko, a po rozmowie w sztabie ustalono, że na razie nie ma potrzeby, by zwiększyć jego zaangażowanie.
Podała, że są przygotowani do wyjazdu strażacy z innych województw, m.in. z Małopolski, i po rozmowie z szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem i komendantem głównym Państwowej Straży Pożarnej w razie potrzeb te siły będą uruchamiane.
Premier zaznaczyła, że po zdarzeniu ważne jest, by akcja była prowadzona bezpiecznie. "Te szkody są ogromne, ale też cały czas jest to region, w którym jest zagrożenie i akcja musi być prowadzona bezpiecznie i profesjonalnie" - tłumaczyła.
Beata Szydło podziękowała wszystkim, którzy zaangażowali się w ratowanie ludzi i dobytku w ramach pomocy sąsiedzkiej. "To jest niebywałe, jak ta wspólnota tutaj rzeczywiście jest niezwykła, niezwykłe jest to, co tu robicie" - oceniła.
Zaapelowała też do samorządów o szybkie przesyłanie wniosków, by pieniądze mogły trafić do poszkodowanych.
Biorący też udział w konferencji prasowej szef MON Antoni Macierewicz przypomniał, że w Pomorskiem wojsko weszło do akcji w poniedziałek po powiadomieniu przez wojewodę. Dodał, że w województwie kujawsko-pomorskim żołnierze, na prośbę tamtejszego wojewody, podejmą działania w czwartek.
Jak mówił, akcja wojska w Pomorskiem skupia się m.in. na udrożnieniu cieków wodnych, głównie kanału Brdy i samej rzeki. "To jest gigantyczna praca, która już doprowadziła do oczyszczenia kilkunastu kilometrów Brdy przez wojsko" - wyjaśnił Macierewicz.
Szydło i Macierewicz podczas wizyty w Rytlu k. Czerska spotkali się z przedstawicielami lokalnego samorządu oraz mieszkańcami, którzy zostali poszkodowani podczas nawałnicy. Następnie udali się do oddalonych o ok. 30 km Brus i mieszczącej się tam siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej. Na zakończenie swojego pobytu w Pomorskiem premier i szef MON rozmawiali z gospodarzami dwóch domów zniszczonych podczas nawałnicy w miejscowościach Zalesie i Czyczkowy.
Wcześniej, w Rytlu przebywał też minister ochrony środowiska Jan Szyszko.
"To wielka tragedia leśników, przecież tu w ciągu 40 paru minut zniknął dorobek kilku pokoleń leśników i miejscowej ludności. Tutaj zniszczonych zostało ponad 40 tysięcy hektarów, czyli to były dwa wielkie nadleśnictwa. Połamanych jest i leży tutaj ponad 8 milionów sześciennych drewna" - powiedział dziennikarzom.
Szyszko zapewnił, że rząd "zrobi wszystko, żeby ta katastrofa została jak najszybciej zniwelowana".
"Objechałem te miejsca. To jest jeden z największych kataklizmów, jakie w życiu widziałem. Jeśli zaś chodzi o wiatrołom, to jest największy wiatrołom w Polsce w przeciągu ostatnich 200 lat" - ocenił Szyszko.
Jak podkreślił, przed Lasami Państwowymi są teraz "trzy lata solidnej pracy przy usuwaniu skutków tego kataklizmu, naprawianiu strat i zalesianiu tej powierzchni". "Myślę, że leśnicy dadzą sobie radę" - dodał minister.
Dziękował też wszystkim mieszkańcom i służbom. "Ta solidarność tu istnieje i pokazała ona, że potrafimy się jednoczyć w sprawach wielkiej klęski" - dodał.