Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. J 16,20
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość.
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu – z powodu radości, że się człowiek na świat narodził.
Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic nie będziecie Mnie pytać».
Przesłanie wybranego fragmentu Ewangelii według św. Jana widzieć chyba trzeba w dwu perspektywach, próbować dostrzec dwa konteksty. Jeden ma charakter historyczny. Drugi kontekst jest uniwersalny. Po pierwsze zatem: Jezus zostaje ukrzyżowany – uczniowie, rzecz jasna, rozpaczają. „Świat” weseli się, triumfuje. Jezus zapowiada, że ów smutek zamieni się w radość, ale zanim tak się stanie, pozostaje smutkiem. I drugi kontekst: ileż razy w historii chrześcijanie płakali i zawodzili, nie tylko przy obojętności „świata”, ale i przy jego – z trudem skrywanej – radości. „Świat” nie tyle cieszył się obok smutku chrześcijan, ile cieszył się (także) z tego, że chrześcijanie „płakali i zawodzili”. To nie tylko pewien schemat, pewna prawidłowość dziejowa, to dla chrześcijan próba, niekiedy próba drastyczna, zawsze – bolesna.