Tysiące ludzi wyszły w ostatnią niedzielę, aby zaprotestować przeciwko korupcji, której symbolem stał się były prezydent, a obecny premier Dmitrij Miedwiediew. Materiał na jego temat przygotował opozycjonista Aleksiej Nawalny.
Jego Fundacja Walki z Korupcją opublikowała w internecie film pt. „On nam nie Dimon”, ujawniający przepych i prawdziwie carski rozmach prywatnych rezydencji, z których korzysta premier Rosji. Film można obejrzeć pod adresem: https://dimon.navalny.com/#intro.
Symbolem protestów nieprzypadkowo stały się stare sportowe buty, którymi wymachiwano podczas wieców, mityngów i demonstracji. Wszystko bowiem zaczęło się od hakera, który włamał się do prywatnego telefonu premiera Miedwiediewa i ujawnił, że zleca on swemu znajomemu zakupy sprzętu sportowego, m.in. butów firmy Nike w amerykańskim sklepie internetowym. Ponieważ Dima - jak potocznie nazywają premiera Rosjanie - jest fanem fotografii, ale także lubi zdjęcia własnej osoby zamieszczać na portalu Instagram, Nawalny porównał gadżety zamawiane przez niejakiego Diaczenkę z tym, co prezentuje premier na zdjęciach. Wyszło, że Diaczenko robił zakupy dla Miedwiediewa. W zakupach nie ma nic nagannego, ale osoba kupca stała się przysłowiową nitką, która poprowadziła Nawalnego przez gąszcz firm i wzajemnych powiązań do jądra korupcyjnego kłębka, czyli dwóch wielkich spółek Promtechinwest i Techinpro, wokół których zbudowano ogromne imperium zarządzające ogromnymi rezydencjami, luksusowymi domami pod Moskwą i w Petersburgu, a nawet winnicą w Toskanii. Formalnym właścicielem majątku nie jest Miedwiediew, ale konglomerat spółek i fundacji charytatywnych, często wymieniający się między sobą nieruchomościami. Zarządza nim grupa ludzi z najbliższego otoczenia Miedwiediewa, jego kolegów z uczelni lub krewnych, a on często przebywa w tych miejscach. Oczywiście przedstawione w filmie fakty i powiązania powinny być zweryfikowane przez obiektywne śledztwo. Żaden urząd jednak w tej sprawie działań nie podjął, więc ludzie wyszli na ulice.
Konsekwencje filmu Nawalnego będą poważne. Nikt nie broni Miedwiediewa, którego kariera polityczna wydaje się skończona, ale problemy ma także prezydent Putin. Nawalny mówi wprost, że imperium Miedwiediewa nie mogłoby powstać bez przyzwolenia Putina, który nie tylko toleruje korupcję, ale sam zgromadził ogromny majątek, w którym oddzielenie własności publicznej od prywatnej jest bardzo trudne. Dla władzy protesty są sygnałem, że poziom niezadowolenia społecznego rośnie. Tym bardziej że z korupcją Rosjanie mają do czynienia nie tylko na wierzchołkach władzy. Chętnie więc poszli na wiece i protesty, na których mówiono także o lokalnych „Dimonach”. Władza protesty może stłumić siłą, jak zrobiła to w niedzielę, ale eskalacja przemocy nie będzie dla niej wygodna. Rok przed wyborami prezydenckimi (marzec 2018 r.) Putin, kreujący się na „narodowego lidera”, nie będzie chciał rządzić wyłącznie za pomocą pałki. Zwłaszcza że w wiecach tłumnie uczestniczyła młodzież, którą pozyskał niedawno hasłami o Rosji powstającej z kolan przy okazji aneksji Krymu. Ta retoryka przestaje działać, co może oznaczać, że kończy się epoka bezwzględnej dominacji Putina na rosyjskiej scenie politycznej. A wszystko za sprawą jednego filmu, który umieszczony w internecie, skłonił ludzi do działania.