Podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Górale opowiadają, że jak stary Jędrzej umarł i stanął u bram nieba, święty Piotr miał akurat coś do załatwienia, nie mógł go od razy przyjąć, więc podsunął Jędrzejowi drewniany zydelek, kazał usiąść i czekać.
A Jędrzej z nudów zaczął sobie oglądać, jak chałupy w jego wsi z wysokości nieba wyglądają. Nagle spostrzegł, że do chaty jego sąsiadów zakradł się włamywacz i właśnie okno łomem podważa.
Niewiele myśląc, Jędrzej chwycił zydelek, na którym siedział i z całych sił cisnął nim w złodzieja. Ten swoje narzędzia porzucił i czmychnął co sił w nogach.
Święty Piotr na to przyszedł, jednak miast pochwalić, zganił Jędrzeja. - Człowieku, jakbyśmy tu chcieli tak reagować na każde zło na świecie, to by nam w niebie krzeseł zabrakło!
Niczym Jędrzejowe rzucanie wybuchły reakcje na wypadek drogowy z udziałem pani premier, który o tyle nas dotyczy, że w naszych stronach się przydarzył, samochód, w którym przewożono szefową rządu, uderzył w przydrożne drzewo.
W zdarzeniu brał udział jeszcze inny samochód, prowadzony przez młodego człowieka. Nie wiem, czy już zbadano wszystkie szczegóły sprawy, która nie jest chyba zanadto skomplikowana.
Ale ponieważ wszyscy znają się na wszystkim najlepiej, natychmiast powstały obozy teoretyków z całym przekonaniem rozstrzygających wątpliwości i rzucających - jak Jędrzej z nieba - gratami oskarżeń i wyroków.
Winnym zdarzenia jest ten, kto przestał myśleć, kto wyłączył wyobraźnię i zapomniał o sztuce przewidywania, od której w największym stopniu zależy bezpieczeństwo na drodze. A skoro doszło do wypadku, to znaczy, że hibernacja wyobraźni musiała się przydarzyć nie jednemu, ale zapewne wszystkim uczestnikom zdarzenia.
Oczywiście można debatować nad tym, kto jest winny bardziej. To z kolei przypomina kwestię taką: jeśli mamy dwóch całkowicie łysych, to który z nich jest bardziej łysy? Ktoś kiedyś powiedział żartobliwie, że to ten, który ma większą głowę.
Lecą więc zydle i stołki na głowy uczestników wypadku. Bezstronni próbują mówić o faktach, stronniczy próbują zwykłe ludzkie nieszczęście rozegrać politycznie.
Ja natomiast na całą sprawę proponuję spojrzeć najpierw miłosiernie, a następnie interesownie. Miłosiernie, bo wszystkim uczestnikom tego zdarzenia należą się wyrazy współczucia i solidarności. Interesownie, bo może ów wypadek przyspieszy rozbudowę infrastruktury drogowej.
Do zdarzenia doszło na jednej z ulic Oświęcimia. To właśnie nią jedzie się w stronę Muzeum Auschwitz od strony Krakowa i Katowic. Ulica służy też mieszkańcom i ruchowi lokalnemu w stronę Brzeszcz i Pszczyny.
Od zawsze w Oświęcimiu krzyżowały się szlaki komunikacyjne drogowe i kolejowe. Bezpieczeństwo i jako taką płynność ruchu osiągnięto budując ronda na niemal każdym skrzyżowaniu.
Ale to tylko półśrodki, które nie zastąpią obwodnicy miasta z prawdziwego zdarzenia. Coś tam już zaczęto ostatnio dłubać, jakieś plany i przymiarki, wstępne prace. Lecz ich tempo paraliżuje oczekiwania.
Może więc wypadek rządowej limuzyny okaże się nie tylko wodą na młyn politycznych padlinożerców, ale też inspiracją do przebudowy starej infrastruktury drogowej w Oświęcimiu, a najlepiej na całym pograniczu Śląska, Małopolski i Beskidów?