O świętych: s. Faustynie i br. Albercie mówił podczas homilii podczas pierwszej Mszy św. po sobotnim ingresie do katedry na Wawelu abp. Marek Jędraszewski.
Eucharystia dla chorych, transmitowana przez Telewizję Polską, została odprawiona przez nowego metropolitę krakowskiego w niedzielę rano w kaplicy klasztornej w Łagiewnikach.
Jak przyznał arcybiskup, możliwość sprawowania pierwszej po ingresie Mszy św. w miejscu, gdzie "dopełniła się ziemska pielgrzymka św. Siostry Faustyny", to dla niego prawdziwa łaska i źródło wielkiej radości.
- Obejmując wczoraj pasterską posługę w Kościele Krakowskim, tym samym przestałem być metropolitą łódzkim. A właśnie tam, w Łodzi i w jej okolicach, dane mi było nawiedzać zarówno miejsca związane z początkami jej życia na ziemi, jak i te, w których miłosierny Chrystus niejako wyrwał ją z tego świata i skierował do życia w klasztorze - powiedział.
Hierarcha wymienił miejsca związane z życiem św. Faustyny: Głogowiec, gdzie przyszła na świat, Świnice Warckie, gdzie była ochrzczona i przyjęła I Komunię św., Aleksandrów Łódzki, w którym była bierzmowana oraz samą Łódź. Szczególną uwagę zwrócił na Park Wenecja, gdzie podczas zabawy tanecznej latem 1925 r. Helenie Kowalskiej ukazał się umęczony Chrystus, co stanowiło początek jej decyzji o wstąpieniu do klasztoru.
Z faktem odprawiania Mszy św. w kaplicy klasztornej przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach metropolita krakowski złączył odczytane słowa Ewangelii o Jezusowych błogosławieństwach z Kazania na Górze.
Uznał, że słysząc słowa "błogosławieni miłosierni", nie sposób nie odnieść się do osoby św. br. Alberta.
- W dziejach tego miasta, na przełomie XIX i XX wieku, Adam Chmielowski zaznaczył się jako człowiek, który w imię ratowania godności Bożego dziecka u ludzi ówczesnego marginesu społecznego: alkoholików, nędzarzy, bezdomnych, gromadzących się w słynnej krakowskiej ogrzewalni, był gotów zrezygnować z kariery artystycznej i z uznania, jakim powszechnie się cieszył w oczach ówczesnych salonów - zauważył.
Arcybiskup podkreślił, że ten duchowy przełom w br. Albercie nastąpił w momencie tworzenia obrazu "Ecce Homo", kiedy to starając się ukazać poniżonego Chrystusa, bardzo osobiście przeżył tajemnicę bezgranicznej miłości Boga do człowieka.
- W imię tej właśnie miłości sam zamieszkał w ogrzewalni, nie tylko dzieląc los przebywających w niej biednych i opuszczonych, ale starając się - poprzez wspólną modlitwę i pracę - ukazać im zupełnie nowe perspektywy godnego, choć ubogiego życia - tłumaczył.
Dodał, że to właśnie br. Albert dał początek pięknie działającym do tej pory albertynom i albertynkom oraz zaznaczył, że na zawsze pozostanie on w pamięci Kościoła i społeczeństwa polskiego jako "wzór odważnej, a przy tym pełnej wrażliwości i współczucia miłości miłosiernej".
- Kiedy w Boże Narodzenie 1916 r. odchodził z tego świata w założonym przez siebie przytułku dla mężczyzn, nikt nie miał wątpliwości, że umiera święty człowiek, który na pewno dostąpi miłosierdzia Bożego - ocenił.
Hierarcha zacytował także słowa modlitwy św. Faustyny z jej "Dzienniczka", proszącej o to, by Jezus przenikał ją całą, aby mogła Go odzwierciedlić w całym swoim życiu i wskazał, że w życiu każdego chrześcijanina potrzeba takiej samej modlitwy. Zachęcił również do tego, by na wzór br. Alberta być dobrym jak chleb.
- Byśmy bogaci w wyobraźnię miłosierdzia miłosierdzie innym okazywali. Byśmy sami kiedyś łaski miłosierdzia Bożego dostąpili - zakończył abp Jędraszewski.
Przeczytaj także: