Był profesorem w lubelskim seminarium, lubił zjeżdżać po poręczy, sprawił sobie zielony wózek, który ciągnął po Lublinie i zbierał rzeczy dla potrzebujących, w końcu założył katolickie wydawnictwo i zgromadzenie sióstr loretanek.
Ignacy chciał być księdzem. Ojciec często opowiadał mu różne historie, wśród których była taka o brewiarzu odmawianym przez księdza proboszcza. Fascynowała chłopca i prosił ojca, by powtarzał ją wielokrotnie.
Gdy którejś niedzieli pojechał z matką do kościoła i zobaczył księdza proboszczem z brewiarzem w ręku, pomyślał, że on też chciałby tak się modlić i służyć innym. Nie było więc dla niego wątpliwości, jaką drogę ma obrać skończywszy gimnazjum. Lubelskie seminarium przyjęło chłopca. Wychowawcy i nauczyciele zadowoleni z jego postawy i wiedzy, postanowili wysłać go na dalsze studia teologiczne do Petersburga. Po czterech latach nauki uzyskał tytuł magistra.
Powróciwszy do Lublina przyjął święcenia kapłańskie 5 lipca 1891 roku. Zaraz też otrzymał nominację na wikariusza w parafii Nawrócenia św. Pawła. Jednocześnie miał prowadzić wykłady dla kleryków w seminarium. Po roku pracy w tej parafii, biskup przeniósł go do pracy w lubelskiej katedrze. Obowiązków było dużo, gdyż parafia ta obejmowała większą część miasta. I choć w tamtych czasach posługa księdza polegała przede wszystkim na sprawowaniu Mszy św., ks. Ignacy miał pełne ręce roboty.
Ks. Ignacy Kłopotowski
Założyciel sióstr loretanek
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
W Lublinie powszechnie panowała bieda, co nie dawało mu spokoju. Zaczął współpracować z Towarzystwem Dobroczynności, które prowadziło domy starców, sierocińce i ochronki dla dzieci. To mu jednak nie wystarczało. Wpadł na pomysł by założyć Dom Zarobkowy. Była to instytucja o charakterze dobroczynnym, która dawała pracę osobom starszym, chorym czy kalekim. Tacy ludzie nie mieli szans na zatrudnienie w innych instytucjach.
W 1896 roku postanowił zorganizować przytułek św. Antoniego, który miał otoczyć opieką upadłe kobiety. Staraniem księdza Kłopotowskiego kilka zgromadzeń zakonnych podjęło pracę w Lublinie. Łączyło się to z jego nowymi projektami. W 1897 r. sprowadził do miasta zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Służek Niepokalanej. Prowadziły one jadalnię i sklep spożywczy przy ulicy Bernardyńskiej. Felicjanki zaprosił do pracy w sierocińcach. Obsługę przytułku św. Antoniego powierzył tercjarkom z Płocka. Współpracował z wieloma zgromadzeniami prosząc o pomoc w prowadzeniu ciągle nowych dzieł na rzecz potrzebujących.
W końcu sam sprawił sobie zielony wózek, na którym umieścił napis: "Oddajcie nam, co zbywa wam" i wyruszał nim na ulice Lublina.
Poza pomaganiem potrzebującym jego pasją i życiową misją stało się wydawanie czasopism i książek katolickich. Uważał, że "lud taką weźmie gazetę i książkę, jaką my kapłani podamy mu do ręki”. W 1901 roku założył w Lublinie tygodnik katolicki "Praca", a w 1905 roku przystąpił do organizowania własnej drukarni "Polak – katolik", której spadkobiercą dziś jest Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej Gaudium. Wychodząc z założenia, że dobra prasa i książka są pomocą księdza w docieraniu do ludzi, wydaje coraz to nowe tytuły oraz zakłada kolejne tygodniki "Posiew" i "Dobra służąca" oraz dziennik "Polak katolik". Zatrudnia 40 osób. Otwiera też własną księgarnię, która sprzedaje książki nie tylko w Lublinie, ale przez wysyłkę.
Sądząc, że z Warszawy będzie miał większe pole oddziaływania na wiernych wyprowadza się z Lublina. To w Warszawie zakłada zgromadzenie sióstr loretanek, które ma troszczyć się o Boże słowo drukowane, tak by docierało do jak największej rzeszy ludzi.