W ciągu kilkudziesięciu minut - wzruszali i bawili. Do łez - dosłownie. Oazowicze z parafii św. Franciszka z Asyżu w Bielsku-Białej, razem ze swoim duszpasterzem ks. Piotrem Niemczykiem, zaprosili na emocjonującą wyprawę do Betlejem.
Publiczność zamarła kiedy ks. diakon Przemysław Gorzołka - to znaczy nie ksiądz diakon, a Hetman Heroda - pewnym krokiem zmierzał do betlejemskiej szopki mocno dzierżąc ostry miecz przy boku. Ale wtedy na drodze stanęli mu pasterze. A nie, nie pasterze! Jeden z nich mierząc z pistoletu do Hetmana mówił z brytyjskim akcentem: "My name is Maciek, James Maciek". Jego kompan sięgnął po komórkę i złożył meldunek swoim przełożonym.
Hetman nie miałby żadnych szans, gdyby nie… Maryja. Na chwilę oddała Dzieciątko Jezus w ręce Józefa, by wstawić się za Hetmanem. Wystarczyła wielka skrucha i zapewnienie, że rozkaz Heroda - o zabiciu Jezusa - był dla niego nie do wykonania… Hetman szybko zasilił szeregi ochroniarzy Jezusa. Publiczność w wieku od kilku do kilkudziesięciu lat odetchnęła z ulgą. I już tylko chichotała, kiedy diabeł o paskudnej twarzy krzyknął zaczepnie w stronę ks. Piotra Niemczyka, to znaczy króla Heroda: "Frajerze!"…
Emocjonująca podróż
W sobotę 16 stycznia wapieniccy oazowicze wystąpili ze swoim przedstawieniem jasełkowym po raz pierwszy. Powtórnie będzie można ich zobaczyć jeszcze w niedzielę, 17 stycznia o 19.00 w kościele parafialnym. Na premierze potwierdzili - nikt na pewno nie będzie żałował, że przyjdzie!
- Będzie trochę humoru, ale jeszcze więcej ważnej, głębokiej treści, do przeżycia której szczególnie zachęcamy - mówił wikariusz parafii ks. Piotr Niemczyk tuż przed spektaklem.
Agenci Jamesa Bonda w wapienickim Betlejem
Urszula Rogólska /Foto Gość
Siedemnaścioro aktorów, w tym ks. Piotr w roli Heroda i diakon Przemysław Gorzołka jako królewski Hetman, zabrało widzów w emocjonującą podróż do Betlejem. Aniołowie pośpieszyli już na ziemię i dali znać pasterzom o narodzinach Mesjasza, a oni wiedzieli, że muszą się bardzo śpieszyć, żeby nie dać się wyprzedzić trzem mędrcom. Widzowie są świadkami komicznego wyścigu. Wygrywają oczywiście pasterze, a potencjalną kłótnię z mędrcami, którzy przybiegają ułamki sekund później, chłodzi… św. Józef, który obie strony częstuje dzbanem zimnej wody.
I pasterze, i mędrcy są przeszczęśliwi, że jako pierwsi mogą oddać hołd i swoje dary Jezusowi - Bogu, Królowi wyczekiwanemu od wieków.
Za chwilę jednak przenosimy się do pałacu Heroda. Władca nie wyczuwa żadnego zagrożenia dla swego tronu. Ma swoich ludzi w tym "nędznym miasteczku". Diabeł jednak szybko go przekonuje, że nie może spać spokojnie. Razem knują spisek i planują morderstwo. Wykonawcą wyroku ma być Hetman. On sam nie jest w stanie pogodzić się z takim zadaniem.
Na szczęście rozmowę słyszy służąca Jagusia, która śpieszy do Betlejem ostrzec Świętą Rodzinę, pasterzy i mędrców. Duszę Hetmana ratują pasterze - to znaczy agenci Jamesa Bonda. A koniec Heroda jest łatwy do przewidzenia - pomocnicy Szatana szykują patelnię…
Królewski Hetman ks. diakon Przemysław Gorzołka
Urszula Rogólska /Foto Gość
Solidnie się przyłożyli
Dwa miesiące temu oazowicze rozpoczęli próby do spektaklu. Z obsadą nie było większych problemów: każdy wykorzystał wszystkie swoje talenty, by wzbudzić emocje u widzów.
- Pomysł przygotowania jasełek wyszedł od animatorów i wszyscy przyjęli go entuzjastycznie. Bardzo chcieli zagrać i równie solidnie przyłożyli się do swoich ról - mówi ks. Piotr Niemczyk. - Choć oczywiście najtrudniej było tym, którzy nie identyfikują się z odtwarzaną przez siebie postacią. Rozumiałem ich doskonale - Heroda grałem drugi raz w życiu - uśmiecha się duszpasterz wspólnoty i dodaje: - Trudno było się nam zebrać na próbach w pełnym składzie. Tak naprawdę wszyscy spotkaliśmy się tylko dwa razy.
Każdy jednak indywidualnie pracował nad swoją rolą, zwłaszcza opanowaniem nie tak krótkiego, rymowanego tekstu. - To był dla mnie największy stres. Nauczyć się kwestii i nie zawieść reszty zespołu - uśmiecha się diakon Przemek.
Jak mówią duszpasterze, spektakl ujawnił duże aktorskie talenty, które - jak zaznacza ks. Niemczy - trzeba będzie wykorzystać!
Pozytywni bohaterowie z Jagusią - Herodową służącą, która uprzedziła pasterzy o planach Heroda
Urszula Rogólska /Foto Gość
Spektakl nie odbyłby się bez pomocy rodziców, którzy przygotowali stroje aktorów, a także Piotra Bukowca, który zadbał o nagłośnienie i oświetlenie, Szymona Więcaszka, odpowiedzialnego za muzykę, i Grzegorza Matejki - wapienickiego kościelnego, którzy przygotował misterną stajenkę (w scenach z Herodem stajenka stawała się królewskim dworem).
Wśród widzów premiery był także ks. Jerzy Matoga, proboszcz wapienickiej parafii. Dziękował aktorom za ich wysiłek i emocje, które pozwoliły widzom na nowo i nieco inaczej przeżyć tajemnicę Bożego Narodzenia. - Myślę, że to jeszcze jeden pomysł, aby nas zachęcić do nowego budowania naszej relacji z Jezusem, który przyszedł na świat, by zbawić, uratować każdego z nas. Przyniósł pokój, miłość, jedność. Pomogliście nam na nowo przypomnieć sobie o tym.