Zapomniana charyzmatyczka, czyli o tym, jak Maria Cieśla z Faściszowej po czyśćcu wędrowała.
Pierwszym znanym diecezjaninem, który miał wizje czyśćca i zachęcał do modlitwy za cierpiące tam dusze był bł. o. Stanisław Papczyński z Podegrodzia.
Drugą, ale już prawie nieznaną osobą mającą kontakt z zaświatami, była Marianna Cieśla.
Marianna, zwana też Marią, Cieśla urodziła się 25 maja 1855 roku w Siemiechowie.
– „Rodzie jej Michał Cieśla i Tekla z Wąsików byli ludźmi zacnymi i pobożnymi, to też postarali się, by na drugi dzień po przyjściu na świata otrzymała łaskę chrztu św.” – pisze przed wojną o. Franciszek Świątek w niezwykłej książce „Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym”, w której opisuje sylwetki 33 świątobliwych i znanych wówczas osób.
Dziewczynka w drugim roku życia straciła matkę i zostaje przygarnięta przez ciotkę, która „uczyła ją pisać i czytać, a przedewszystkiem znać i całym sercem kochać Boga”.
Marysia mieszka u ciotki do 15 roku życia, potem przez rok służy u pana Kulinowskiego w Gromniku. Wreszcie osiada przy rodzinie Gądków w Faściszowej, gdzie pomaga ciotecznej siostrze przy wychowywaniu dziesięciorga dzieci i gospodarstwie. Prawie przez 40 lat. W niewielkim domu miała swój pokoik, pełen świętych obrazów ustrojonych kwiatami.
Czy Maria miała jakieś predyspozycje do podróżowania w zaświatach? O. Świątek pisze, że od najmłodszych lat Marysia była bardzo rozmodloną osobą.
– „Gdy ujrzała orszak pogrzebowy, lub gdy ją doleciał do jej uszu smutny i poważny głos dzwonu bijącego zmarłemu ostatnie pożegnanie, ona pogrążała się w krainie wieczności, biegła z myślą za umarłym, gdzie on jest, co się z nim dzieje, pragnęła spieszyć mu z pomocą” – pisze franciszkanin.
Kiedy mogła już co nieco zarobić przy robocie w polu, wynagrodzenie dzieliła na trzy części. Jedna na utrzymanie, druga dla ciotki, trzecia na Msze św. za dusze w czyśćcu cierpiące.
W 25. lub 40. roku życia, różnie różni podają, podczas wspólnej modlitwy do Matki Bożej w domu Gądków Marysia widzi swojego Anioła Stróża, który chce ją zaprowadzić do czyśćca. Dziewczyna nagle martwieje, jej ciało jest sztywne, chłodne. Gądkowie myślą, że Marysia umiera. Trwało to ze dwie godziny. Było to prawdopodobnie w 1900 roku.
Ekstatyczny stan dziewczyny opisuje ks. Stanisław Sołtys, proboszcz par. św. Idziego w Zakliczynie, który w towarzystwie dwóch innych kapłanów odwiedza Marysię 21 marca 1906 roku dla sprawdzenia jej wiarygodności. Czyni to z nakazu Prześwietnego Konsystorza Kurii Biskupiej w Tarnowie.
– „Zaczęła wtedy, jak we środę część chwalebną różańca św., wśród odmawiania drugiej tajemnicy zapadła w senność, przerwała różaniec i wtenczas przeniesiono ją na przygotowaną już pościel. Dłonie jej z palcami i różańcem zwarły się prawie nierozerwalnie, zkostniały od razu, zlodowaciały, a puls uderzał 110 razy na minutę, oddech stawał się zupełnie niedostrzegalnym. Wrażenia doznaliśmy silnego” – zanotował w raporcie ks. Sołtys. Podobnego stanu doznała Marysia podczas pielgrzymki do Kalwarii, co odbiło się echem po całej zachodniej Małopolsce, jak wspomina o. Świątek.
W czasie ekstaz Marysia wędrowała z Aniołem po czyśćcu, a wieściami stamtąd dzieli się później z ludźmi, którzy przychodzą do niej coraz tłumniej po radę, jak mogą pomóc duszom ich bliskich. Więcej o Marii Cieśli, pochowanej na cmentarzu w Zakliczynie, w 45 numerze „Gościa Tarnowskiego”.