Z Rafałem Trzaskowskim, wiceministrem spraw zagranicznych ds. europejskich, rozmawia Wojciech Teister.
Wojciech Teister: Jaką dokładnie liczbę uchodźców przyjmie Polska w ramach zaakceptowanego przez polski rząd programu relokacji imigrantów w krajach UE?
Rafał Trzaskowski: Łącznie chodzi o kwotę około 6,5 tys. osób. To jest 2 tys. uchodźców, na których zgodziliśmy się już wcześniej i nieco ponad 5 tys. osób w ramach decyzji wtorkowej. Ta suma będzie pomniejszona o osoby, które zdecydują się przyjąć takie kraje jak np. Norwegia. Szacujemy, że ostatecznie w ramach programu do Polski trafi około 6,5 tys. osób.
Większość imigrantów ma swoje rodziny. Czy rząd posiada jakieś dane szacunkowe ilu uchodźców może do nas trafić w ramach programu łączenia rodzin? Te osoby nie są ujęte w planie unijnym.
Nie ma takich danych, ponieważ takie rzeczy trudno oszacować, ale mamy chyba najtwardsze prawo w UE jeśli chodzi o sprowadzanie rodzin imigrantów. W grę wchodzą de facto tylko dzieci uchodźców – i to wyłącznie nieletnie – oraz ewentualnie ich współmałżonkowie. Poza tym, jeśli chodzi o uchodźców z Erytrei, są to głównie młodzi chłopcy, którzy uciekają przed tamtejszym reżimem.
Unijny program relokacji imigrantów obejmuje także konkretne środki finansowe na ich utrzymanie. Czy Polska może też liczyć na wsparcie finansowe z Brukseli w kwestii utrzymania sprowadzonych rodzin?
Tak, istnieją fundusze unijne, z których będziemy korzystać. W zasadzie na polskiej stronie spoczywać będzie jedynie kwestia wypłacania uchodźcom zasiłku.
Panie ministrze, kto i według jakiego kryterium będzie dokonywał selekcji uchodźców i rozdzielał ich do poszczególnych krajów UE? Na czym będzie polegać rozróżnianie czy dana osoba jest uchodźcą czy np. imigrantem ekonomicznym?
We Włoszech i w Grecji powstanie centrum weryfikacyjne, w którym będą pracować urzędnicy unijni, ale też m. in. przedstawiciele polskiego MSW. Najpierw osoba starająca się o relokację będzie musiała udowodnić, że jest uchodźcą – na niej spoczywa obowiązek wykazania, że pochodzi z Syrii lub Erytrei, bo tylko imigrantów z tych państw dotyczy unijny program. Następnie państwo członkowskie będzie miało możliwość wskazywać osoby preferowane np. całe rodziny (co rozwiązuje problem łączenia rodzin) lub konkretne osoby, co do których uznamy, że mają szansę na szybszą asymilację (np. ze względu na kwalifikacje zawodowe). Ci ludzie otrzymają propozycję relokacji do Polski. Jeśli wyrażą zgodę, wtedy będą weryfikowani także pod kątem bezpieczeństwa.
Polska jest jedynym krajem Grupy Wyszehradzkiej, który zgodził się na unijny program. Czechy, Węgry i Słowacja były przeciw. Wszystkie te kraje ostro krytykują Polskę za brak solidarności, politycy czescy mówią nawet, że to koniec Grupy z udziałem Polski. Jak Pan ocenia zgodę polskiego rządu na program unijny w kontekście polityki zagranicznej w regionie?
Nasi partnerzy wiedzieli, że zamierzamy negocjować program i że wolimy wynegocjować korzystniejsze warunki, niż demonstracyjnie okazać sprzeciw, rozbić się o ścianę i w konsekwencji wziąć uchodźców, ale na gorszych warunkach. Dzięki temu rozpatrywano m. in. przypadek państwa granicznego UE. Nawet gdybyśmy dołączyli do grupy sprzeciwu, nie udałoby się zatrzymać przyjęcia programu.