Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą (...), cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.
Jakże często sprowadzamy chrześcijaństwo do kilku gładko brzmiących frazesów – a to o uśmiechu, o pokoju, o wzajemnej życzliwości – które milusińsko adaptują się do każdego środowiska, wytwarzając potulny obraz niewadzącego nikomu ucznia Chrystusa. Najlepiej oczywiście bez Chrystusa. Obraz głęboko nieprawdziwy. Chrześcijaństwo nie jest bowiem zestawem pseudotolerancyjnych zasad – tak układnych, że gotowych na wszystko, aby tylko nikogo nie urazić. Chrześcijaństwo to Chrystus i osobowa więź z Nim. Chrześcijaństwo to również wszystkie skutki tej więzi: obelgi, pogarda, nienawiść. Nie gorszmy się tym. Wszak skoro ten świat tak właśnie potraktował Jezusa, trudno, żeby Jego uczniów próbował zagłaskać. Będziemy więc prześladowani i w tym właśnie tkwi obietnica błogosławieństwa. To powinno być także przyczyną naszej radości. Nie bójmy się więc, bo Bóg nie odstąpi od swych dzieci i nie poskąpi im pociechy. Chyba że wybierzemy ścieżkę fałszywych proroków. Wtedy pocieszy nas świat. Do czasu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.