Bezkompromisowy obrońca życia, twórca polskiego modelu Szkoły Rodzenia, prof. Włodzimierz Fijałkowski był bohaterem konferencji sympozjalnych w szkołach katolickich w Sikorzu.
W ramach przygotowań do 100-lecia powstania szkół katolickich w Sikorzu, przypomniano wybitną postać prof. Włodzimierza Fijałkowskiego - dawnego absolwenta. Gośćmi sympozjum byli m.in. syn profesora, Paweł Fijałkowski i prof. Dorota Kornas-Biela z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- Obserwowałem, jak w pewnym momencie życia uwolnił swojego ducha, stał się właściwie niezatapialny. Był dla mnie wielkim wzorem. Potrafił zarazić stylem życia. Był na tyle mocny, że potrafił stworzyć swój nurt i płynąć pod prąd. Po doświadczeniach wojny, obozu stanął wobec dylematu, czy to wszystko ma go zgnieść, czy odrodzić. Można powiedzieć, że znał śmierć z każdej strony. Po tych potwornościach wojny zrozumiał, że to wszystko jest po to, by był gorliwy w tym, co będzie robił na polu obrony życia. Tata był lekarzem, który od początku wiedział, po co nim jest. Chciał być lekarzem nietuzinkowym, chciał mieć wpływ na medycynę - opowiadał syn o słynnym ojcu. To właśnie on otrzymał jak nastolatek ważną wskazówkę od profesora: „tylko zdechłe ryby płyną z prądem”.
- Tata jak skała stał zawsze w obronie życia. Okazało się, że jego głos był wtedy słyszalny do tego stopnia, że bardzo denerwował innych. Dlatego próbowano go ośmieszyć, pomniejszyć - wspominał Paweł Fijałkowski.
Z kolei prof. Dorota Kornas-Biela zwracała uwagę na to, co kształtowało profesora - jego szlacheckie korzenie, silna wielodzietna rodzina, harcerstwo, w które był zaangażowany w młodości, autorytety, do których się odwoływał (jednym z nich był św. Stanisław Kostka, patron szkół w Sikorzu) i ruch Focolari, w którego duchowość był głęboko zanurzony. To właśnie ta duchowość ukształtowała w nim przekonanie, które wyraził w słowach: „Tracąc dla Pana, zawsze zyskiwałem”.