Chłopiec na szczudłach. Chodzi po bagnistych łąkach swojej rodzinnej wioski i pilnuje owiec.
Chłopiec na szczudłach. Chodzi po bagnistych łąkach swojej rodzinnej wioski i pilnuje owiec. Ale te szczudła to nie tylko pomoc w tym, by zachować suche buty i spodnie przez większość dnia pracy. To także wyraz marzenia o tym, by z tego miejsca wzbić się gdzieś wyżej, by zamienić wiejską chatę na porządny murowany dom, a kumpli obdartusów bez grosza przy duszy na bogatych i wpływowych ludzi. I temu chłopcu plan się udaje z pomocą rodziny – idzie na księdza, pnie się w górę, poznaje francuskich arystokratów, a nawet staje się zaufanym kapelanem królowej Francji. Dlaczego jednak ks. Wincenty à Paulo jest dzisiaj wspominany w Kościele? Czy z uwagi na niezwykły społeczny awans, który osiągnął ciężką i wytrwałą pracą? Oczywiście nie. Za co więc? Za zejście ze szczudeł w połowie swojego życia. I za zachęcenie innych, równie jak on sam społecznie wywyższonych, by zrobili to samo. By odważyli się ubrudzić i ubłocić pomagając tym, którzy tyle szczęścia lub determinacji do zmiany swojego życia nie mieli. Św. Wincenty a Paulo tak sprawnie zaangażował wielkich ówczesnego świata do pomocy maluczkim, że jest dzisiaj patronem wszystkich dzieł miłosierdzia w Kościele Katolickim.