Tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie śląskiemu kapłanowi, profesorowi nauk teologicznych i poecie, został przyznany na wniosek Rady Wydziału Historii i Dziedzictwo Kulturowego.
3. Tymczasem jeśli ludzkość, życie człowieka i jego godność, mają istnieć i trwać, Bóg nie może zniknąć z pola widzenia. I właśnie to jest naszym – chrześcijan katolików, naszej kultury i teologii – fundamentalnym i najpilniejszym zadaniem. Zachować świat w stanie wrażliwości na Boga. Uratować świat i bliźnich dla największej z ludzkich spraw: Sprawy Wiary. Zaś „Bóg może przyjść na powrót do ludzi tylko przez ludzi, którzy zostali dotknięci przez Boga”[6].
Konieczne jest więc wyrwanie się z cynizmu postoświeceniowej, skrajnie zeświecczonej kultury, która neguje własne fundamenty i źródła. Konieczna jest pełnokrwista kultura i sztuka, w których wiara będzie obecna nie tylko i wyłącznie jako wątpliwość i demaskacja, obrazoburstwo i negacja, czyli de facto jako niewiara, ale jako witalny impet. Konieczna jest do tego wywiedziona z Prawdy wizja i idea, bo idee, jak wiemy, mają swoje konsekwencje. Konieczny jest renesans kultury prawdziwie pro-ludzkiej, opartej na najgłębiej sięgających fundamentach teologicznych. Jakich?
Pierwszy: teologia stworzenia – niezbywalny punkt wyjścia rozumienia życia i kultury.
Drugi: teologia Wcielenia – zasadniczy paradygmat kulturotwórczy.
Trzeci: teologia Paschy – jedyna nadziejorodna odpowiedź na pokusę absurdalności istnienia, dramat przemijania i tragedię śmierci.
Po kolei.
Po pierwsze: powrót do teologii stworzenia, ortodoksyjnej, czyli nie sprowadzonej do potrzeb ekoideologii, ale akcentującej sam rdzeń, czyli prawdę o Bogu Stwórcy. Wynika bowiem z teologicznej kreaotologii światopogląd, który ma przemożny wpływ na kulturę i sztukę.
Oto Bóg jest tu S-twórcą, człowiek artysta i autor kultury jest twórcą, jedynie i aż. Prawdziwym kreaotorem istnienia i jego form jest więc Bóg a nasza kreacja i kreatywność są z Niego, dokonują się we wnętrzu Jego kreacji i w zależności od Jego kreatywności. I jeśli tak jest, jeśli to Bóg jest tu pierwszym działającym, jeśli to On jest Arche kultury, jeśli do Niego należy inicjacja kulturotwórcza i finalnie zbawcza, to ontyczna zależność i artystyczna mimetyczność[7] są właściwą odpowiedzią na prawdę o stworzeniu a nie przechodzące w antyboski bluźnierczy bunt próby s-tworzenia świata na nowo, wbrew Stwórcy, w postawie non serviam. To właśnie owa hybris, antyteza pokory stworzenia, jest dla kultury destrukcyjna, śmiercionośna. Ona prowadzi do detronizacji Stwórcy i do antykultury, do śmierci kultury. Powrót do prawdy o Stwórcy i stworzeniu jest zarazem powrotem do metafizyki wypieranej przez filozofie ewolucyjne (które należy odróżnić od naukowej hipotezy o ewolucji)[8], metafizyki, bez której kultura ulega nieuchronnie materialistycznemu spłaszczeniu a sztuka siada okrakiem na ołtarzu, uzurpując sobie rolę religii, jej ersatzu i kulminacji.