Krzew, którym jest cały Kościół musi płonąć. Ogniem, który nie spala – ogniem Ducha Świętego.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.
Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».
Historia miłości pomiędzy Panem Bogiem i człowiekiem jest bardzo piękna. I pełna pięknych obrazów. Gdzieś u początków tej historii, w trzecim rozdziale Księgi Wyjścia opisane jest spotkanie Mojżesza z Bogiem u podnóża góry Horeb. „Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: «Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?»”. Niedługo potem nastąpi jedna z najważniejszych chwil w dziejach Ludu Bożego: Bóg objawi Mojżeszowi swoje imię. Tak tajemnicze i święte, że nie będzie wolno go wymawiać. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi uczniom, że jest krzewem, oni zaś latoroślami. I dodaje: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie”. Co prawda ogień jest w tej nauce Jezusa przedstawiony jako ten, co spala nie przynoszące owocu latorośle, ale rozmyślając nad tą nauką nie potrafię przestać myśleć, że ten krzew, którym jest cały Kościół również musi płonąć. Ogniem, który nie spala – ogniem Ducha Świętego. Wszczepieni w krzew nie zapominajmy o tym, że kiedy Duch Święty zapłonął nad uczniami w postaci ognistych języków, Kościół zaczął pełnić swoją misję i rozprzestrzeniać na cały świat wiarę w Zmartwychwstałego. Ufajmy Mu i nie bójmy się ognia, który choć płonie nie niszczy, wręcz przeciwnie – nie pozwólmy mu zgasnąć.