Parafia św. Macieja w Andrychowie "straciła" trzech lektorów… Za to diecezja zyskała w ich osobach trzech kandydatów do kapłaństwa! Razem z nimi wśród kleryków, którzy niebawem rozpoczynają formację na roku propedeutycznym, są młodzi mężczyźni z Białej, bielskiego os. Karpackiego, Międzybrodzia Bialskiego i Trzebini.
Drugi Łukasz, z Białej podobnie jak Kacper o powołaniu do kapłaństwa myślał od wczesnych lat szkolnych. – Ale nigdy nie brałem tego tak całkiem poważnie. Dopiero w czasach licealnych zauważałem coraz więcej znaków tego, że Pan Bóg mnie zaprasza – mówi.
Jest nie tylko ministrantem i lektorem, ale i członkiem Arcybractwa Straży Najświętszego Serca Pana Jezusa. O swojej decyzji powiedział najbliższym. Mówi, że szczególnie ucieszyła się mama. – Wiem, że bez modlitwy nic nie dam rady zrobić, I wiem też, że mogę liczyć na modlitwę moich najbliższych – dodaje.
Także dla niego wzorem księdza jest jeden z duszpasterzy. – Bardzo dużo mu zawdzięczam, dał mi wielkie wsparcie, służył pomocą w podjęciu decyzji. Jest księdzem, po którym widać, że jest złączony z Panem Bogiem we wszystkim, co robi. Jeśli Pan Bóg mi pozwoli, żebym został księdzem, żebym był księdzem prawdziwie należącym do Pana Jezusa i Matki Bożej – to chcę Mu być jako kapłan oddany i posłuszny na zawsze.
Franciszek z os. Karpackiego maturę zdawał dwa lata temu. Od dziecka był blisko parafii, najpierw w scholi, potem w Oazie Dzieci Bożych, wspólnocie Liturgicznej Służby Ołtarza, a na koniec został drugim organistą w parafii.
– Pierwsze myśli o powołaniu pojawiły się za dziecka, ale nigdy na poważnie. Po maturze też nie. Ale po tych dwóch latach mam wewnętrzne pragnienie, żeby spróbować – opowiada Franciszek. – Może tego chce od mnie Pan Bóg? Stwierdziłem, że najlepszym miejscem na rozeznanie będzie seminarium. Bo w czasie studiów, pracy, spotkań ze znajomymi ciężko było w ciszy usłyszeć głos, który mógłby się pojawić… Po rozmowie z kilkoma księżmi pomyślałem, że najlepszą decyzją będzie złożenie dokumentów, a dalej niech Pan Bóg prowadzi. Jeśli pójdę własnym wysiłkiem i z pomocą Pana Boga, to dojdę w to konkretne miejsce. Jeśli to nie będzie moja droga – to nie.
Uroczystość wręczenia susceptów kandydatom do krakowskiego seminarium.Franciszek przyznaje, że swój wzór kapłana buduje dzięki spotkaniom z wieloma duszpasterzami. – Każdy wniósł coś dobrego w moje życie. I jak puzzle do puzzle’a stworzyłaby się z tego mozaika, w której – według mnie – najważniejszymi cechami księdza są pokora i świadczenie o miłości Pana Boga.
W kaplicy kurii diecezjalnej, biskup Roman Pindel zapraszając kleryków na "rok w lesie" – w pięknie położonym ośrodku w Zembrzycach – podzielił się z nimi doświadczeniem, kiedy w 1977 roku podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium. Wtedy od mamy bliskiego mu kolegi, dobrej i życzliwej kobiety, należącej do PZPR usłyszał: "Chłopcze, co ty robisz? Na zebraniach nam mówią, że Kościół się kończy. Jaką przyszłość sobie szykujesz?". Nie było mi łatwo po tej rozmowie. Powiedziała mi to z życzliwego serca. Miałem nad czym myśleć – wspominał biskup, dodając, że kiedy człowiek podejmuje ważne decyzje, z zewnątrz pojawiają się różne skrajne głosy.
Czas zerowego, propedeutycznego roku jest tym, który ma pomóc we wnikliwym przyjrzeniu się swoim pragnieniom. Jak dodał biskup, celem rocznego pobytu w Zembrzycach jest przede wszystkim "poznać siebie i od wnętrza wychodzić do poznania całego świata". Zwrócił uwagę, że to będzie czas rozeznawania głosów, dążeń, pragnień, by odpowiedzieć, czy to rzeczywiście moje miejsce; by nabrać pewności i później przez kolejne lata formacji „z całą stanowczością przykładać się do tego, co jest potrzebne, by przyjąć święcenia kapłańskie”.