Ks. Witold Włoch żył 56 lat, a kapłanem był 31 lat. Sądząc po ludzku - za krótko. A jednak ten czas wystarczył mu, aby zostawić trwały ślad w sercach parafian, najbliższych i kolegów-księży. Tłumy wiernych ze smutkiem pożegnały kapłana, człowieka wielkiej skromności i dobroci, zawsze pełnego szacunku dla drugiego człowieka. Ks. Witold nie afiszował się z tym, co robił, niewiele mówił, za to obdarzał wszystkich swoim łagodnym uśmiechem...
Urodził się w Rajczy, w nauczycielskiej rodzinie. Został wychowany w duchu szacunku dla ludzi, pracy i skromności. Miał dwoje starszych od siebie rodzeństwa, z którymi dzielił się opieką nad rodzicami. - Bardzo mocno przeżył odejście rodziców, którzy zmarli w odstępie zaledwie 3 miesięcy w 2021 r. To niewątpliwie odbiło się też na jego zdrowiu - mówił podczas pogrzebu w Rajczy ks. kan. Jerzy Ryłko, o rok młodszy kapłan z tej parafii i przyjaciel zmarłego.
Na pogrzebie w Rajczy o swoim o rok starszym przyjacielu mówił pochodzący również z tej parafii ks. kan. Jerzy Ryłko.Święcenia kapłańskie ks. Witold otrzymał w 1991 r. w Krakowie na Wawelu, z rąk kard. Franciszka Macharskiego. Pierwszą jego parafią był Czarny Dunajec. Potem pracował w Bielsku-Białej Aleksandrowicach, Wieprzu koło Andrychowa, Mazańcowicach i w Chybiu. Przedstawiciele wiernych z tych parafii towarzyszyli mu w ostatniej drodze. W Chybiu modlił się wraz z nimi bp Piotr Greger, a w rodzinnej Rajczy - bp Roman Pindel. Trumnę otoczyły dziesiątki księży.
Ceremonii pogrzebowej w Rajczy przewodniczył bp Roman Pindel.- Cieszył się, kiedy został posłany do Chybia i mówił: „Maryja mnie tu zaprowadziła, od Kazimierzowskiej w Rajczy do Gołyskiej w Chybiu”. Była w nim głęboka pobożność Maryjna - przypominał w Chybiu ks. kan. Stanisław Lubaszka, rocznikowy kolega z seminarium. - Miał w sobie coś ze św. Franciszka: skromny styl życia i wielkie serce dla przyrody, zwłaszcza ptaków, o które się troszczył. Śpiew ptaków ustawił nawet jako dzwonek w swojej komórce…
Pożegnalną homilię w Chybiu wygłosił ks. kan. Stanisław Lubaszka, kolega rocznikowy śp. ks. Witolda.Ks. Witold nie afiszował się z tym, co robił, niewiele mówił, za to obdarzał wszystkich swoim łagodnym uśmiechem.
- Witek był wyjątkową osobą. Żył skromnie, a 27-letni samochód reperował nieustannie. Kochał przyrodę, muzykę i sport. Był znakomitym siatkarzem, tenisistą, narciarzem. Był dobrym synem i bratem, dobrym kapłanem, dobrym kolegą, ale przede wszystkim - dobrym człowiekiem – podkreślał ks. Ryłko w Rajczy.
W pogrzebowym kondukcie przez Rajczę trumnę odprowadzały tłumy parafian i liczni księża.Umiał docenić każdego człowieka i liczne głosy osób wdzięcznych za okazany im szacunek i wrażliwość, potwierdzały, jak bardzo inni cenili postawę ks. Witolda.
„Jezu przebacz, przepraszam. Boże, proszę, wybacz. Serce” - to ostatnie słowa, jakie wypowiedział w swoim życiu. - Usłyszałam je w słuchawce, ale to nie był już telefon do mnie, ale do Pana Jezusa. Potem telefon wypadł mu z ręki... - mówiła siostra ks. Witolda, Bożena. Ks. kan. Lubaszka, przytaczając te ostatnie słowa, podkreślał, że zmarły kapłan zostawił nam wzór doskonałego żalu za grzechy, otwierającego na spotkanie z Chrystusem.
Ostatnie lata kapłańskiej posługi pełnił u Matki Boskiej Gołyskiej w Chybiu.Ks. Janusz Talik z Chybia i ks. Andrzej Zawada z Rajczy dziękowali za liczne Msze św. ofiarowane w jego intencji, a zaśpiewali dla niego parafialni chórzyści z Chybia i Rajczy. Spoczął w rajczańskim grobowcu kapłanów.
Pożegnalnym modlitwom towarzyszył uśmiech śp. ks. Witolda Włocha.