- Dokładnie dziś mija 40 lat, od kiedy polscy piłkarze zdobyli ostatni sukces w mundialu. Młodszym tylko powiem, że 10 lipca 1982 roku, w Alicante wygraliśmy tzw. mały finał z Francuzami: trzy-dwa. Ostatnią bramkę zdobył Janusz Kupcewicz, którego pogrzeb był wczoraj. Zbieżność wydarzeń? A może znaki, które Pan Bóg daje… - mówił w Wiśle bp Piotr Greger w czasie Mszy św. z okazji 80. urodzin trenera Piechniczka.
Biskup zaznaczył, że czyn Samarytanina jest dowodem miłości szczególnej: do nieprzyjaciela. A miłość ma zawsze coś z szaleństwa i w tym tkwi jej piękno; ona nie jest logiczna, bo tu - jak mówił biskup - nie o logikę chodzi ani o wyrachowanie, lecz o całkowitą dyspozycyjność wobec człowieka: - Nie jest niczym wielkim realizacja miłosierdzia tam, gdzie panuje pokój, ale sztuką jest podejmować dzieła miłosierdzia tam, gdzie są konflikty; nie jest sztuką być miłosiernym wobec przyjaciół, ale tam, gdzie żyją nieprzyjaciele.
Zwracając się bezpośrednio do jubilata, trenera Antoniego Piechniczka, biskup mówił: - Drogi panie Antoni, pan najlepiej wie, ile w pracy selekcjonera trzeba takiego właśnie miłosierdzia. Mając przed sobą ponad dwudziestu dorosłych mężczyzn, każdy wnosi do zespołu bagaż swoich umiejętności i doświadczenia, każdy z nich ma swoje radości i sukcesy, ale także życiowe problemy i niepokoje. Trzeba ogromnej wyrozumiałości, miłości i szacunku, zdecydowania, ale i postawy samarytańskiej, aby to wszystko scementować - zaznaczył, dodając także: - Dziękujemy, że był pan wtedy dla wielu Polaków, razem za całym zespołem, może w sposób nieświadomy i niezamierzony, człowiekiem o obliczu ewangelicznego miłosierdzia.
Biskupi Marian Florczyk i Piotr Greger oraz kapłani sprawujący dziś w Wiśle Mszę św. w intencji Antoniego Piechniczka.Biskup zauważył, że Pan Bóg posłużył się osobą pana Antoniego - dzięki niemu i drużynie, naród polski mógł przeżywać chwile radości: - A było to w czasach, kiedy wiara systemowo podcinana była u korzeni, wysoko podniesiona głowa i nadzieja na twarzach nie była mile widziana. To dzięki panu, całemu sztabowi oraz zawodnikom, na szarym polskim niebie od czasu do czasu zaświeciło słońce radości i sukcesu - podkreślił bp Greger.
Na koniec uroczystości nie zabrakło życzeń ks. Firleja: - Składamy najlepsze życzenia wszelkich łask, błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej na dalsze lata życia. I obyśmy doczekali wreszcie takiego sukcesu nowej ekipy piłkarzy jak za pana drużyny - co daj Boże, amen.
Trener Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.Biskup Marian Florczyk z kolei zauważył jak wiele piękna stało się udziałem pana Antoniego. - W życiu jubilata, piękno życia splotło się z pięknem sportu ale też i z goryczą sportu. Bo takie jest życie: piękno i gorycz codzienności. To była przeszłość, a jeśli chodzi o przyszłość, to życzę panu Antoniemu piękna człowieczeństwa, piękna zdrowia, piękna radości, piękna przyjaźni i jeszcze jednego: piękna wdzięczności - wdzięczności polskich kibiców za to, co dokonało się ze wsparciem Bożym dzięki panu i całej drużynie.
Na uroczystości byli obecni także reprezentanci Beskidzkiej Rady Olimpijskiej z prezesem Tadeuszem Pilarzem oraz kapelanem rady i duszpasterzem sportowców naszej diecezji, ks. Robertem Kasprowskim. Nie zabrakło i życzeń oraz gratulacji rady dla jubilata.
Antoni Piechniczek dziś w wiślańskim kościele.Tej wdzięczności nie zabrakło w Wiśle. Do trenera ustawiła się kolejka mieszkańców i turystów, którzy składali jubilatowi swoje życzenia, chcieli uścisnąć dłoń, pogratulować, zrobić wspólne zdjęcie, ale i swoim dzieciom czy wnukom przedstawić jedną z najbardziej poważanych i szanowanych postaci polskiego sportu.