Karmel oznacza po hebrajsku „winnicę Boga” i nic w tym dziwnego – przecież na tle bardzo ubogiego krajobrazu Ziemi Świętej to górskie pasmo skrywa na swoim grzbiecie prawdziwy "rajski ogród"
Karmel oznacza po hebrajsku „winnicę Boga” i nic w tym dziwnego – przecież na tle bardzo ubogiego krajobrazu Ziemi Świętej to górskie pasmo skrywa na swoim grzbiecie prawdziwy "rajski ogród". W sensie biblijnym swoją sławę Karmel zawdzięcza jednak prorokowi Eliaszowi, który znalazł na nim schronienie i uprosił stamtąd dla Izraela łaskę deszczu po trzech latach suszy. Czy wiedział o tym wszystkim nasz dzisiejszy patron, gdy wraz z II Krucjatą, to jest w latach 1147-1149, dotarł do Ziemi Świętej? Pewnie tak, w końcu św. Bertolda ściągnęła tam także ciekawość poznania tych wszystkich miejsc, o których dotąd tylko słyszał w Kościele. Chciał ich także bronić przed niewiernymi. Jednak ostatecznie to nie ciekawością czy odwagą w walce św. Bertold zapisał się na kartach historii. Wspominamy go dzisiaj bowiem jako pustelnika, który na górze Karmel stał się pierwszym przełożonym żyjącej tam wspólnoty eremitów. Co tam robili? To samo co Eliasz - na tle ubogiego modlitewnie krajobrazu byli prawdziwą winnicą Boga: zdecydowali się przecież oddalić od przyziemnych potrzeb, wznieść niejako ponad nie, by dniem i nocą służyć Bogu modlitwą i wypraszać u Niego dla ludzi deszcz potrzebnych łask. Duchowi synowie i córki św. Bertolda czynią to zresztą do dzisiaj jako karmelici.