Intencją Mszy św. w kaplicy śląskiego seminarium była prośba o Boże prowadzenie dla pasterzy naszej archidiecezji i całej wspólnoty WŚSD, a także wołanie o nowe powołania do wyłącznej służby Bożej w Kościele.
Arcybiskup koadiutor rozpoczyna swoją posługę w Katowicach od odwiedzenia najważniejszych punktów archidiecezji. Najpierw była katedra, następnego dnia sanktuarium piekarskie. Dzisiaj odwiedzamy kolejne ważne miejsce, jakim jest seminarium duchowne - źrenica w oku każdego biskupa - powiedział na rozpoczęcie Mszy św. abp Wiktor Skworc.
Homilię wygłosił abp Galbas, który powiedział, że cieszy się ze spotkania we wspólnocie WŚSD, na które „czekał od paru tygodni”. W tekstach liturgii Słowa wskazywał fragmenty, które można odnieść do ludzkiego powołania. - Powołanie, jak wskazuje nam już sam język polski, jest odpowiedzią człowieka na wołanie Boga. Jest tym, co dzieje się “po wołaniu”. W Waszym wypadku jest to praca nad sobą, formacja seminaryjna, a w przyszłości - po czasie dobrego rozeznania - być może posługa kapłańska - mówił.
Arcybiskup koadiutor zaznaczył, że powołanie ma różne wymiary, wśród których pierwsze miejsce zajmuje powołanie do życia, następnie do bycia chrześcijaninem, dalej zaś do miłości. Dopiero na czwartym miejscu możemy mówić o powołaniu do życia kapłańskiego. - Wszyscy, jak tu jesteśmy, żyjemy. Bóg nas chciał i posłużył się naszymi rodzicami, może czasem nawet bez ich szalonej miłości, by powołać nas na świat. (...) Po drugie, jesteśmy powołani do wiary w Jezusa. Można być ochrzczonym, ale niekoniecznie wierzącym, żyjącym po chrześcijańsku… Byłoby wielkim dramatem dla Kościoła, gdyby ksiądz, a wcześniej kleryk, był niewierzący! (...) Podobną tragedią byłoby życie bez miłości do Boga i człowieka. Powołanie kapłańskie buduje się na tych trzech piętrach. Bez życia, wiary i miłości byłoby uszkodzone, wręcz nie miałoby prawa zaistnieć! - wskazywał.
Abp Galbas dodał, że wybór drogi powołania musi się na pewnym etapie życia dokonać i umocnić, by uchronić przed syndromem “Piotrusia Pana” lub decyzjami podejmowanymi “z przyzwyczajenia”. Nie oznacza to jednak końca pracy nad sobą, o czym przypomina historia schyłku życia króla Salomona, odczytana w ramach liturgii słowa. - Powołanie można w sobie zaprzepaścić. Salomon był człowiekiem, który doświadczył spotkania z Bogiem i otrzymał od Niego dar niesłychanej mądrości. Jako starzec miał szansę stać się nauczycielem dla młodych pokoleń, a jednak kompletnie się pogubił i zgłupiał. Pogrążył go najgorszy z grzechów: pycha, która zaowocowała odrzuceniem Boga Jahwe i zwróceniem się w stronę pogańskich bożków - komentował koadiutor archidiecezji katowickiej, a następnie odniósł tę historię do życia kapłańskiego. - Otrzymaliśmy powołanie, by Pan Bóg był przez nas czczony, ale jest bardzo wiele atrakcyjnych “świątynek”, które mogą to zniszczyć. Można być księdzem czy klerykiem, a równocześnie politeistą - mieć mnóstwo bożków! - przestrzegał.