Niektórzy uznają dzisiejsze święto za zgrzyt w bożonarodzeniowej atmosferze cukierkowego Betlejem.
Niektórzy uznają dzisiejsze święto za zgrzyt w bożonarodzeniowej atmosferze cukierkowego Betlejem. W końcu jak to tak, mieszać cud narodzin Dzieciątka ze śmiercią innych dzieci? Są też i tacy, dla których będzie to jawna niesprawiedliwość i dowód na złe intencje Pana Boga – swojego Syna to potrafił w porę ostrzec, a o innych zapomniał. Cześć biblistów zachodzi w głowę, czy aby św. Mateusz pisząc o rzezi niemowląt z rozkazu króla Heroda, nie zastosował tutaj jakiegoś literackiego nawiązania do Księgi Wyjścia i ocalenia Mojżesza od śmierci z rozkazu faraona. Bo w końcu Józef Flawiusz, historyk tamtego czasu, o owej masakrze nic nie wspomina. Nie wspomina, odpowiadają inni naukowcy, bo szacując populację Betlejem z I wieku naszej ery na kilkaset osób, mówimy góra o 20 zabitych chłopcach poniżej 2 roku życia. I to gdzie? W pasterskiej osadzie na końcu starożytnego świata. Czy jednak te wszystkie pytania odnośnie świętych Młodzianków, każą nam patrzeć z niedowierzaniem na dzisiejszych patronów? Nie, bo sens tego, co zapisał św. Mateusz jest niezmiennie aktualny. Strach jest złym doradcą. By nie stracić twarzy potrafimy robić straszne rzeczy. Bóg potrafi wyprowadzić dobro z każdego zła. Trzeba Mu jednak na to pozwolić.