Zawsze przedstawiana jest z wieżą. I nic dziwnego, skoro wieża właśnie była jej miejscem cierpienia, karą na którą według przekazu skazał ją ojciec
Zawsze przedstawiana jest z wieżą. I nic dziwnego, skoro wieża właśnie była jej miejscem cierpienia, karą na którą według przekazu skazał ją ojciec, poganin, gdy dowiedział się, że jego córka przyjęła chrześcijaństwo. Działo się to w Nikomedii około roku 305 podczas prześladowań za panowania cesarza Galeriusza. Barbara, bo tak miała na imię owa młoda kobieta, ostatecznie została ścięta mieczem, gdy pomimo odosobnienia niezmiennie trwała przy Chrystusie. Jak jednak ocaliła swoją wiarę zanurzona tygodniami w ciemnościach więziennej wieży? Sprawił to anioł, który będącej na samym dnie rozpaczy Barbarze, objawił się z kielichem i hostią. Czyli z Chrystusem. Nic dziwnego, że owa historia męczennicy, która na przekór otaczającym ją dosłownie zewsząd ciemnościom znajduje ukojenie w Eucharystii, szybko opuściła mury Nikomedii, niesiona w świat. I nawet dzisiaj orędownictwo św. Barbary może być źródłem nadziei. Nie mam tutaj jednak wcale na myśli górników, albo nie tylko ich. Przecież bowiem wieża, która radykalnie odłączyła ją od życia i uwięziła w mroku, która dosłownie ograniczyła jej wolną wolę, czy nie może symbolizować depresji? A jeśli tak, to św. Barbara może stać się wielką orędowniczką dla zmagających się z tą chorobą. Tą która przynosi im w bezmiarze cierpienia Chrystusa.