Jedni wykręcili życiowe czasówki sięgające ponad 600 km w przejeździe bez noclegu. Inni - małżeństwo, przyjaźnie, pewność siebie. Nie mają wątpliwości: po jednej wyprawie rowerowej z drużyną "Rozkręć wiarę" nic już nie jest takie samo! W Żywcu obchodzili 10-lecie wspólnych jedenastu wyjazdów po Europie, Afryce i Azji.
Kiedy Rafał Napierała zdecydował się na wyprawę do La Salette przez Alpy miał swój cel: - Chciałem zrobić coś szalonego, na co do tej pory się nie zdobyłem - opowiada. - Dodało mi to ogromnej pewności siebie i stworzyło możliwość poznania prawdziwych przyjaciół na dobre i złe. Pojechać w Alpy na narty, to przecież zupełnie coś innego, niż zajechać tam z Żywca na rowerze. Potem byłem jeszcze na pierwszej wyprawie po Polsce w 2020 r. To jest takie pozytywne uzależnienie. Człowiek jest wolny, jedzie jak chce i codziennie spotyka go coś nowego. To taka odskocznia od codzienności.
Jak dodaje Rafał, ciągła jazda, to ogromny wysiłek fizyczny. - Po stu kilometrach człowiek już inaczej myśli o swoim życiu. Wyprawy uspokajają i dają czas na wiele przemyśleń…
Nie ma rzeczy niemożliwych
Młode pokolenie rowerzystów, zwłaszcza chłopaki, nie byliby sobą, gdyby czasu na wyprawie nie potraktowali jako okazję do męskiej przygody. Do dziś ks. Kierpiec i Marian z uznaniem mówią o harcie ducha Maćka Urbańca w drodze na niemal zimowy Nordkapp latem 2017 r. Tegorocznymi bohaterami zostali Adam Wawrzeczko i Tomasz Kruczek oraz Patryk Rus, którzy bez noclegu dotarli z południa Polski nad Bałtyk, pokonując ponad
- Ktoś powiedział, że są rzeczy niemożliwe, więc postanowiliśmy to zweryfikować. I teraz uważamy, że… właściwie nie ma rzeczy niemożliwych - śmieją się chłopaki. - Napędza nas w tych wyprawach stawanie sobie nowych celów, nowych wyzwań. Przejechaliśmy naraz ponad
Teraz Adam myśli o udziale w amatorskich zawodach rowerowych albo konkurencjach łączących jazdę na rowerze z bieganiem. Tomek chciałby wziąć udział w eliminacjach Pucharu Polski i pokonać trasę znad Bałtyku w Bieszczady.
Patryk Rus, Adam Wawrzeczko i Tomasz Kruczek - rekordziści odległości i czasówek w ekipie RW.Przyznają, że i dla nich duchowa strona wypraw RW jest ważna. - Nie brakuje kryzysów. A w kryzysach najłatwiej przychodzi westchnienie w górę: "Boże pomóż, bo nie dam rady". Z kolei kiedy nie kręci się czasówek, jest spokojna jazda - jest i czas na modlitwę, na przemyślenia - mówią.
- Przekonaliśmy się też nieraz, że "Zdrowaś Maryjo" pomaga znaleźć nocleg - uśmiecha się Patryk. - Wypróbowaliśmy to na Bałkanach. Nie było nic. Ksiądz mówi, że zmawiamy "Zdrowaś Maryjo" i mamy nocleg. I tak było: krótka modlitwa i ludzie sami wychodzili na drogę, machali nam i zapraszali do siebie.
Z celów sportowych Patryk postawił sobie pobicie własnego czasu nad Bałtyk i… skrócenie rekordu kolegów!
Przecieramy szlaki i zacieramy ślady
Wyprawy nie byłyby tym czym są, gdyby nie załoga logistyczna towarzysząca rowerzystom w samochodzie. W niej niemal od początku jeździ Basia Marek. Raz jechała z cała ekipą na rowerze - w Ziemi Świętej. - Jednak spokorniałam. Moje tempo jest za wolne, by jechać w takiej grupie, ale do dziś wspominam, że to była dla mnie jedna z najpiękniejszych, najbardziej przeżywanych duchowo wypraw - opowiada.
Basia Marek (P) i Danuta Butor, żona wyprawowego weterana Mariana, podczas jubileuszowego świętowania RW w Żywcu.Rowerzyści podkreślają, że to właśnie dzięki załogom samochodów, mają wspaniale przygotowane na trasach posiłki i postoje w pięknych, także widokowo, miejscach. Basia z ekipą dbają o to, by podczas jazdy odwiedzili - jeśli to tylko możliwe - miejsca ważne i charakterystyczne dla danego regionu.
- To my przecieramy szlaki i zacieramy ślady - uśmiecha się Basia. - W drodze zawsze mnie wzruszają spotkania i rozmowy z mieszkańcami miejsc, które odwiedzamy. Wjeżdżamy jako obcy dla nich ludzie, a potem stajemy się rodziną…