Choć nie wprost, apostoł stara się nam odpowiedzieć na pytanie, czy chrześcijanin powinien sam wymierzać sobie sprawiedliwość i regulować z innymi rachunki.
Nieraz przychodzi ochota na naprawianie świata wokół. Tymczasem apostoł przeciwstawia „kapłana Starego Testamentu”, czyli człowieka postępującego według własnej, dotkniętej grzechem ludzkiej natury, który „codziennie” i „wiele razy” podejmuje swą walkę ze złem i niesprawiedliwością, choć „żadną miarą nie może zgładzić grzechów”, Chrystusowi, nowemu i wiecznemu Kapłanowi, który „złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, »aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem pod Jego stopy«”. Zainaugurował tym samym nowy sposób przezwyciężania zła siłą miłości do wroga. Z tego wynikały reguły chrześcijańskiego życia. W zgodzie z nimi brat nie powinien oskarżać brata i nie powinien ciągnąć go do sądu. Jezus uczył: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące” (Mt 5,39-41).
Pewien brat przyszedł do mnicha: „Mam dość mego sąsiada. Idę złożyć na niego skargę do sądu”. Starzec usiłował go powstrzymać, zachęcając do cierpliwości i miłości nieprzyjaciela. Nic to nie dawało. Tamten był zdeterminowany. Gdy mnich zauważył, że perswazje nie pomogą, zaproponował: „Czy możemy pomodlić się wspólnie do Boga, zanim pójdziesz, by zrealizować swój zamiar?”. „Ależ oczywiście” – odparł tamten. „Z tobą chętnie się pomodlę”. Starzec wyciągnął ręce i zaczął: „Panie, prosimy Cię, przestań okazywać nam miłosierdzie i nie troszcz się już o nasze nawrócenie. Nie oczekujemy więcej Twych pouczeń ani Twego błogosławieństwa, bowiem postanowiliśmy po swojemu załatwiać własne sprawy”. Gdy tamten to usłyszał, wybuchnął płaczem. Zobaczył, w jakiej pułapce gniewu się znalazł. Pewnego dnia ksiądz Dolindo zaskoczył swych podopiecznych, ponieważ po długotrwałym przyjmowaniu ciosów i upokorzeń ze strony swych wrogów zapowiedział, że idzie oddać swoją sprawę do sądu. Wszyscy się zdziwili. Ks. Dolindo wyjaśnił: „Głównym adwokatem w sprawie będzie Najświętsza Maryja Panna, w kolegium adwokackim zasiądą św. Józef, św. Joachim i św. Anna, aniołowie Boży, św. Michał Archanioł, św. Gabriel i wszyscy Boży święci oraz dusze czyśćcowe”. I zakończył zachwycony: „Co za wyjątkowe kolegium obronne!”. Tym sposobem całą sprawę oddał pod młotek sądu Bożego. Neapolitański kapłan takimi oczami radził spoglądać nie tylko na bulwersujące zjawiska dziejące się w świecie, ale i w Kościele: „Nie patrzcie na rzeczy i sprawy, które mogą wam się wydawać rażące i które być może was dezorientują. Nie, nie najdrożsi moi! Nie patrzcie nigdy na to, co może was zdezorientować. Nie wy jesteście sędziami Kościoła! Bądźcie jego synami!”. •