Tym Ślązakiem jest Henryk Sławik. Bohater, który w czasie II wojny światowej uratował życie co najmniej 5 tysiącom polskich Żydów, patrzy z pomnika-ławeczki w Szerokiej na dom, w którym się urodził i wychował.
Żydowski duchowny śpiewał, modląc się za Henryka w języku hebrajskim. Modlili się też biskup katolicki Adam Wodarczyk i ewangelicko-augsburski Marian Niemiec. Zgromadzili się z okazji odsłonięcia pomnika bohaterskiego Ślązaka.
Ten pomnik stanął w Szerokiej, dzielnicy Jastrzębia, tuż pod murem kościoła Wszystkich Świętych. Ma formę ławeczki. Henryk Sławik patrzy z niej na dom, w którym się urodził i wychował.
Ten dom wciąż stoi naprzeciw kościoła, choć jest przebudowany. Wygląda inaczej niż 127 lat temu, w dniu, w którym H. Sławik przyszedł na świat. Odsłonięcie pomnika odbyło się dokładnie w jego urodziny, 16 lipca.
Uratowane dzieci
Henryk Sławik był długo zupełnie w Polsce nieznany. Dopiero w XXI w. zaczęto mówić o jego bohaterstwie. Był powstańcem śląskim, a później politykiem Polskiej Partii Socjalistycznej, radnym Katowic i posłem do Sejmu Śląskiego. Był też dziennikarzem i redaktorem naczelnym "Gazety Robotniczej". W 1939 r. zdążył ewakuować się ze Śląska przed zajęciem go przez Niemców. Znalazł się na Węgrzech, gdzie stanął na czele Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi. Wraz z węgierskim urzędnikiem Józsefem Antallem pomagał nie tylko Polakom, ale ratowali też na masową skalę polskich Żydów, wydając im fałszywe dokumenty.
W 1943 r. założyli też sierociniec dla żydowskich dzieci; trafiały tam nawet niemowlęta wyrzucane z pociągów, jadących przez Węgry do Auschwitz. Oficjalnie ten dom nazywano sierocińcem dzieci polskich oficerów. - Pod tym chroniącym szyldem ratowano żydowskie dzieci. Uczono je nawet podstawowych modlitw katolickich, a w niedzielę demonstracyjnie prowadzono do kościoła, by wszyscy widzieli, jakiej są wiary - przypomniał przed odsłonięciem pomnika bp Wodarczyk. - Jednocześnie opiekunowie sierocińca z komitetu Sławika i biura Antalla dopuszczali, by nauczyciele żydowscy edukowali swoich podopiecznych w zakresie Starego Testamentu i języka hebrajskiego, by nie stracili swojej tożsamości - mówił.
Biskup Wodarczyk dodał, że nikt z mieszkańców tego sierocińca nie zginął i nikt nie trafił w ręce Niemców. Cytował jedną z uratowanych sierot Ciporę Lewawi z domu Cyla Ehrenkranz. W 2004 r. powiedziała o bohaterskim Ślązaku: "Ja wierzę, że on był Boskim posłańcem. To Niemcy sprawili, że zostałam sama na tym świecie. Jeśli więc dziś żyję i mieszkam w Izraelu, i mam tak dużą, własną rodzinę, dzieci, wnuków i prawnuków, w sumie ponad 30 osób, to dlatego, że Sławik mnie uratował".
- On sam nie uratował siebie ani nie został przez innych uratowany. W lipcu 1944 r. trafił w ręce gestapo, podobnie jak J. Antall. Jeszcze raz przez swoją postawę dowiódł, jak wielkiej miary był człowiekiem. Niemcom nie powiodła się bowiem próba wymuszenia na Sławiku obciążających Antalla zeznań. Podczas urządzonej przez gestapowców konfrontacji Sławika z Antallem ten pierwszy wziął całą "winę" na siebie - powiedział bp Wodarczyk.
Po tej konfrontacji Ślązak był przewożony wraz z Antallem jednym samochodem. Wzruszony Węgier napisał we wspomnieniach, że Sławik w ciemności uścisnął mu dłoń i szepnął do ucha: "Tak płaci Polska". Henryk Sławik został zamordowany przez Niemców w obozie w Mauthausen 23 sierpnia 1944 roku. József Antall przeżył wojnę, a jego syn został pierwszym premierem wolnych Węgier po upadku komunizmu.
Egzamin z człowieczeństwa
Biskup Wodarczyk skomentował, że tak, jak po owocu poznaje się dobre drzewo, tak po owocach poznajemy po latach H. Sławika. - Bracia i siostry, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata stał się najpierw Sprawiedliwym przed Bogiem, bo - jak czytamy w Psalmie 1 - Pan uznaje drogę sprawiedliwych. Jego sprawiedliwość została poddana ekstremalnej próbie. Został wypróbowany w ogniu wojny, w doświadczeniu obozu i okazał się dobrym, wiernym człowiekiem. Człowiekiem głębokiego humanizmu, mocnych zasad, chrześcijańskich wartości - powiedział. - Jego czyny szły za nim przed tron Boży, gdzie od Boga bogatego w miłosierdzie otrzymał nagrodę wieczną. A my, jego rodacy, w namacalny sposób w Szerokiej, w miejscu, gdzie się urodził i wychował, stawiamy mu dziś pomnik, żeby pokolenia nie zapomniały, że - jak to powiedziała inna polska bohaterka Inka Siedzikówna - warto zachować się jak trzeba w sytuacjach, gdy życie każe nam zdawać egzamin z umiłowania wartości i człowieczeństwa - dodał.
W czasie odsłonięcia pomnika w Szerokiej Włodzimierz Kac, przewodniczący Gminy Żydowskiej w Katowicach, a także Grzegorz Łubczyk, były ambasador Polski na Węgrzech i autor pierwszej książki o H. Sławiku, zaapelowali o to, żeby opis działalności tego Ślązaka trafił do podręczników szkolnych.
Michał Luty, były wiceprezydent Katowic, który wiele zrobił, żeby Polska usłyszała o zasługach Sławika, dodał, że brakuje nam jeszcze wielkiego filmu o tym Ślązaku, filmu na miarę "Listy Schindlera".