Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył w łagiewnickiej bazylice porannej Mszy św. w święto Bożego Miłosierdzia.
W homilii bp Damian Muskus OFM przypomniał, że człowiek świadomy, że jest bezwarunkowo kochany, zdolny jest do tego, by miłosierdzia doświadczać i dzielić się tym doświadczeniem z innymi.
Wyjaśnił, że dwa wymiary miłosierdzia, Boży i ludzki, wzajemnie się przeplatają i ten, któremu Bóg okazuje miłosierdzie, "nie może być niemiłosiernym wobec innych". - Nie może nie stać się dla nich bliźnim, czyli bliskim ich potrzebom – zaznaczył.
Jak podkreślał, czas pandemii "nie szczędzi nam okazji do stawania się bliźnim". Wspomniał o wielu tych, którzy w duchu miłości i odpowiedzialności podejmują zadanie "bycia bliskim potrzebom braci".
- Wśród nich są przepracowani i wyczerpani psychicznie lekarze i personel oddziałów covidowych, pracujące w wielkim stresie załogi karetek pogotowia, wolontariusze niosący konkretną pomoc samotnym, starszym, przebywającym na kwarantannach, czy mieszkańcom dps-ów i wielu, wielu innych - wymieniał.
Zauważył zarazem, są i tacy, którym obce jest bycie bliźnim: "którzy lekceważą bądź kwestionują istniejące zagrożenie; którym brak wrażliwości i troski o najsłabszych; którym brak społecznej solidarności, dzięki której moglibyśmy szybciej uporać się z pandemią i jej skutkami; którym brak empatii w stosunku do walczących z chorobą w izolacji i lęku".
- Takich postaw nie brakuje zarówno wśród świeckich, jak i duchownych. Postaw, które trzeba nazwać wprost niechrześcijańskimi i niemiłosiernymi. Nie ma w nich braterstwa. Jest egoizm. Nie ma w nich bohaterstwa. Jest pycha - ocenił.
- Jak o jakości naszej wiary świadczą te, niestety nie będące wyjątkami, sytuacje? Jak o naszej relacji ze zmartwychwstałym Panem świadczy wystawianie Go na próbę, kwestionowanie niebezpieczeństwa i narażanie bliźnich na utratę zdrowia, a nawet życia? Czy można kochać Boga i jednocześnie nie szanować dobra bliźniego? - zapytywał duchowny.
Bp Muskus podkreślił, że zadaniem chrześcijan, zwłaszcza w czasie zamętu i kryzysu, jest przekazywanie daru pokoju i nadziei. Przyznał, że to nie jest łatwe, bo "zdajemy sobie sprawę, że skutki pandemii będą równie poważne, jak sam, przeżywany obecnie, stan zagrożenia". - Boimy się o tych, których wiara osłabnie i nie wrócą już do kościołów, boimy się o efekty wielomiesięcznej izolacji zwłaszcza wśród dzieci, młodzieży i osób starszych. Lękamy się o miejsca pracy i bezpieczeństwo socjalne. Boimy się, że powrót do dawnego życia będzie niemożliwy - opisywał. Jak jednak zaznaczył, "doradcą uczniów Zmartwychwstałego nie powinien być lęk, ale nadzieja płynąca z przebitego boku Zbawiciela".
- Czas, którego doświadczamy, jest wielką lekcją kruchości ludzkiego życia, ulotności ludzkich planów i zamierzeń, lekcją pokory i świadomości, że człowiek nie jest panem życia i śmierci. To także wezwanie do większej ufności w moc Bożego miłosierdzia i mobilizacja do bycia Jego świadkami - mówił.
Na koniec hierarcha modlił się o "zmiłowanie nad światem ogarniętym pandemią i nad każdym z nas". - Przychodzimy, by z ufnością błagać o dar pokoju i międzyludzkiej solidarności wobec zagrożenia, o otwarte serca i wyobraźnię miłosierdzia, o odwagę mierzenia się z nieznaną przyszłością. Tu, w Łagiewnikach, skąd popłynęło w świat orędzie o nieskończonej miłości Boga, oddajemy miłosiernemu Jezusowi zmarłych i ich bliskich, powierzamy chorych i ich opiekunów, samotnych i zagubionych, płaczących i wątpiących - wymieniał bp Muskus. - Prośmy, by Pan obdarzył nas wszystkich darem pokoju i wszystkich nas wyprowadził z zamknięcia ku życiu - zachęcał.
W związku z pandemią tegoroczne święto Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, zwykle gromadzące tysiące wiernych, obchodzone jest zgodnie z obowiązującymi normami sanitarnymi. Gospodarze sanktuarium zachęcają do udziału w modlitwie dzięki transmisjom telewizyjnym i internetowym.