Jego życiorys nie jest spektakularny. Być może są nawet i tacy, którzy jego życie wprost nazwą nudnym.
Jego życiorys nie jest spektakularny. Być może są nawet i tacy, którzy jego życie wprost nazwą nudnym. A jednak to zwyczajne i nudne życie doprowadziło go do chwały nieba. O kim mowa? O biskupie przemyskim końca XIX i początku XX wieku, świętym Józefie Sebastianie Pelczarze. Urodził się w 1842 roku koło Krosna, w rodzinie średniozamożnych rolników, zdobył wykształcenie, dostał się do seminarium w Przemyślu. Po święceniach przez czas jakiś pracował na parafii, ale jego potencjał dostrzegł miejscowy biskup i wysłał go na studia do Rzymu. Tam ks. Józef Pelczar uzyskał doktoraty z teologii i prawa kanonicznego, ale przede wszystkim napisał pracę, która przez lata stanie się pomocą dla osób konsekrowanych i świeckich - „Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska według najcelniejszych mistrzów duchowych”. Będzie później do niej wracał, ot choćby, gdy wygłosi naukę o lenistwie "Lenistwo w zwykłym znaczeniu słowa, czyli niechęć do pracy i opieszałość w pracy, czy to duchowej czy fizycznej, jest nierzadkim zjawiskiem. Nie brak bowiem ludzi, którzy uważają życie za ciągłą rozrywkę, czy miły sen, stąd pragną się ciągle bawić lub używać gnuśnego spoczynku, a natomiast unikać tego wszystkiego, co wymaga wysiłku i sprawia jakąkolwiek przykrość. Tymczasem “człowiek się rodzi na pracę”, kto zaś nie chce pracować, ten i jeść nie powinien. Wprawdzie obowiązek pracy jest poniekąd karą za grzech, ogłoszoną Adamowi w raju, ale drugi Adam, Jezus Chrystus, własnym przykładem pracę podniósł, uszlachetnił i uświęcił, bo sam pracował jako rzemieślnik i jako nauczyciel. Teraz praca jest źródłem błogosławieństw, radości i zasług, a przy tym silną bronią przeciw pokusom, toteż słusznie upomina św. Hieronim: “Wyszukaj sobie jakąś pracę, aby cię diabeł znalazł zawsze zatrudnionym”. Brzmi, jakby pisane było na gorąco, na potrzebę dzisiejszych czasów, a zostało napisane w drugiej połowie XIX wieku. A jeśli w tej kwestii dzisiejszy patron jest tak aktualny, to może i jego nudna, zwyczajna droga do nieba warta jest naszej refleksji? Wszak on tylko postulował, by nie marnować czasu, który został nam dany. By być uważnymi na Boga, w szczególności tego ukrytego w Najświętszym Sakramencie, i na ludzi. By znajdować czas na modlitwę i na pomoc innym. By nieustannie podnosić sobie poprzeczkę, robiąc to, do czego zostało się powołanym najlepiej jak tylko można. Proste? A jednak trudne. Nasz dzisiejszy patron poszedł jednak tą zwyczajną drogą i stał się profesorem przemyskiego seminarium, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, posłem Sejmu Krajowego Galicji, tercjarzem franciszkańskim, założycielem zgromadzenia sióstr sercanek, biskupem przemyskim, autorem licznych prac z zakresu teologii, a jednocześnie społecznikiem. Gdy bp. Józef Sebastian Pelczar umarł w Przemyślu w roku 1924, nikt nie miał wątpliwości, że odszedł właśnie Boży człowiek, który w swojej zwyczajności, miał jedną niezwykłą cechę, którą możemy próbować naśladować – potrafił doskonale wykorzystywać czas.