Założone przez niego w XIX wieku dzieło, działa do dzisiaj w Europie, Afryce i Ameryce, zrzeszając 1200 sióstr, pomagających w szpitalach, domach opieki i domach dziecka.
Założone przez niego w XIX wieku dzieło, działa do dzisiaj w Europie, Afryce i Ameryce, zrzeszając 1200 sióstr, pomagających w szpitalach, domach opieki i domach dziecka. Ale gdyby ktoś powiedział o tym młodemu Janowi Karolowi z Tybingi i dodał, że zostanie kiedyś błogosławionym Kościoła katolickiego, to pewnie ten roześmiałby się rozmówcy prosto w twarz. Był przecież luteraninem z przykładnej, szanowanej wielodzietnej rodziny. Jego ojciec był obrotnym przedsiębiorcą, burmistrzem miasta, a nawet członkiem parlamentu Rzeszy, a on sam miał pójść w jego ślady - praktyki u handlowych partnerów w Paryżu i Weronie były przecież tylko wstępem do przejęcia rodzinnych interesów. Tyle tylko, że po tych praktykach 19-letni wówczas Jan miał czas dla siebie. Zamiast jednak się wyszumieć, on wolał czytać książki, a jeden autor – słynny francuski duchowny, kaznodzieja i myśliciel polityczny Jacques-Bénigne Bossuet – szczególnie przypadł mu do gustu. Tak bardzo, że młody luteranin związał się z katolickim środowiskiem Werony i w niecały rok później przeszedł na katolicyzm, a w 1796 roku przyjął święcenia kapłańskie. Jak łatwo się domyślać, rodzina nie zaakceptowała jego decyzji, a wręcz całkowicie odcięła się od niego i wydziedziczyła. On jednak się jej nie wyparł, a co więcej zaczął działać w duchu, który w domu zaszczepiła mu mama. Co to znaczy? To, że młody prezbiter podjął posługę w szpitalach wśród chorych i potrzebujących pomocy. Był niezłomny, choć przez Włochy przetaczał się wtedy koszmar wojen i epidemii. Do tego pomagał również ubogiej ludności. I tak przez 44 lata, aż do roku 1840, gdy niemal otarł się o śmierć w wyniku tyfusu. Po wyleczeniu poczuł konieczność nadania formalnych i trwałych ram prowadzonej przez siebie działalności charytatywnej. I w ten sposób, wraz z siostrą Vincenzą Luizą Poloni, której był spowiednikiem, założył w dwóch małych pokoikach, wspomniany na wstępie, instytut Sióstr Miłosierdzia. Co ciekawe, pieniądze do poprowadzenia tego dzieła, dostał w spadku – został bowiem jak się okazało ostatnim żyjącym członkiem swojej luterańskiej rodziny. Ks. Jan Karol Steeb zmarł 15 grudnia 1856 roku w Weronie, a w roku 1975 św. Paweł VI ogłosił go błogosławionym. Powiedział o nim wtedy: "Był człowiekiem niewielu słów, ale wielu czynów i głębokiej, czułej wiary"