Wiele osób przyszło pomodlić się przy trumnie śp. Stanisława Kwaśnego w kościele w Mesznej i odprowadziło go na cmentarz. Nie zabrakło przy nim jego najważniejszych dzieł: figur Jezusa Frasobliwego. Choć wyrzeźbił je ten sam artysta, różniły się znacznie od siebie. Pierwsza przedstawiała Jezusa w czerwonej szacie, z głową opartą na dłoni. Druga, z surowego drewna, bez barwnych ozdób, za to z uniesioną głową i wzrokiem skierowanym ku niebu. Taką drogą życia: ku niebu, szedł niezwykły rzeźbiarz z Mesznej...
Innym razem ofiarował księdzu figurę Jezusa Frasobliwego w kabłąku rzeźbionych drobnych, kolorowych kwiatów, do złudzenia przypominających te tradycyjne na Żywiecczyźnie, bibułkowe. Już po śmierci ks. Twardowskiego dowiedział się, że pod koniec życia, kiedy nie potrafił wstawać z łóżka, poprosił, by postawić Frasobliwego z Mesznej na szafce w sypialni, by mógł modlić się patrząc na niego. I tak odchodził do Boga.
W jednym z listów do Stanisława Kwaśnego ks. Twardowski dziękował za jego rzeźby, „bardzo prawdziwe, serdeczne i szczere", a także za to, że ich autor "twórczością toruje drogę łasce Bożej".
Modlitwa na cmentarzuKapliczki i szopki
Zawsze przy sobie nosił apel bp. Tadeusza Rakoczego z 1999 r. o powrót do obyczaju chrześcijańskiego w życiu codziennym, o stosowanie chrześcijańskich pozdrowień, tradycyjne kolędowanie przy szopce, stawianie przy domach kapliczek zamiast krasnali.
– Tak mnie to ujęło, że wtedy zacząłem tworzyć szopki bożonarodzeniowe przy kościele. Marzyło mi się, żeby pokazać przez to, że Pan Jezus nie jest tylko zamknięty w kościele, ale chce wychodzić do ludzi. Pierwszą z wujkiem Mietkiem zrobiliśmy w Wilkowicach, drugą – przy naszym kościele w Mesznej. Całe rodziny z dziećmi przyjeżdżały z Bielska oglądać i było tyle radości, że dzieci mogły się bawić między owieczkami – wspominał.
Nad grobem pożegnalną melodię zagrał znany muzyk ze Szczyrku - Antoni GluzaJednak nie tylko o radość dzieci chodziło. Bolało go, że rodziny czy sąsiedzi nie żyją w zgodzie. I często ich właśnie prosił o pomoc przy budowie stajenki, a nawet wykonanie rzeźb, tłumacząc, że sam ma wiele pracy z figurami. I wspólne dzieło skutecznie łączyło, a uroczyste poświęcenie szopki gromadziło tłumy na śpiewaniu kolęd, łamaniu się opłatkiem…
Weź dłuto!
Do tworzenia skutecznie zachęcił przynajmniej kilkadziesiąt osób. Wszystkim powtarzał, że każdy umie rzeźbić, tylko jeszcze o tym nie wie, bo nie spróbował. Podczas warsztatów rzeźbiarskich pod jego okiem rzeczywiście ku zdumieniu samych uczestników powstały ich pierwsze dzieła, a mądre słowa mistrza Stanisława tak przy okazji rzeźbiły ich dusze, uwalniały talenty.
- Stanisław w twórczości był niezwykle oryginalny, ale tu nie chodzi tylko o jego twórczość, która będzie nam towarzyszyć przynajmniej do końca życia, bo wielu z nas posiada jego rzeźby czy przechodzi obok nich. On wiedział, że ma misję do wypełnienia i potrafił zapalić także innych do działania. W tym co robił, osiągnął poziom mistrzowski nie tylko w wymiarze gminy czy regionu, ale znacznie szerzej, dlatego kultura polska jest bogatsza o to, co stworzył. Ta twórczość była na tyle wyjątkowa, że zauważono ją w wielu miejscach. Dziś przychodzimy symbolicznie ucałować jego ręce, tak jak to zrobił kiedyś ks. Twardowski, i podziękować za całe piękno, które stworzył. Stanisław żył dla Pana Boga, wysławiał Go przez sztukę, umierał dla Niego w swojej prostocie i ciągle był zadziwiony, że Pan Bóg jest tak hojny, że przedłużył jego życie o wiele lat – mówił w homilii pogrzebowej ks. Śmigiel. Przy okazji wystawy jego rzeźb wskazywał, że Frasobliwy Kwaśnego jest bliski ludziom, współczujący, litościwy. - On skrócił dystans do Pana Boga i do świętości. Pokazał, że patos religijny nie jest jedyną drogą dochodzenia do prawdy o Bogu - dodawał ks. Śmigiel.
Owieczki z Mesznej
- Ufamy, że jego praca oraz zaangażowanie w życie religijne swojej rodziny i naszej parafii otwiera mu bramy nieba. Pan Bóg potrzebuje dobrych rzeźbiarzy i czeka na Stanisława - mówił ks. kan. Andrzej Piotrowski, proboszcz z Mesznej, dziękując artyście za inspirację, żeby powstała bożonarodzeniowa szopka.
Ks. kan. Andrzej Piotrowski dziękował za świadectwo chrześcijańskiego życia artysty- Twoja wizja szopki, by mogły do niej przychodzić dzieci, żłobek był pusty, a Maryja trzymała maleńkie Dziecię na rękach, dała wiele radości. Ty widziałeś zawsze więcej i dalej - mówił proboszcz, wspominając, że i w jego ręce mistrz Stanisław włożył dłuto. - Przywiózł do salki wyrzeźbione już owieczki i powiedział: „Niech im ksiądz zrobi wełnę”. Kiedy pytałem, skąd mam wiedzieć, czy to robię dobrze, odpowiedział: „Trzeba patrzeć na ich pyszczki. Jeśli będą uśmiechnięte, to znaczy, że dobrze”. A pyszczki jego owieczek były uśmiechnięte i uśmiechają się do dziś. On nam przekazał ważną rzecz: by każdą, nawet najdrobniejszą rzecz, robić z takim zaangażowaniem, by cały świat się uśmiechał, by uśmiechał się Bóg - mówił ks. kan. Piotrowski.