'Kościół jest podzielony' - alarmują co jakiś czas opiniotwórcze media. 'Trwa wojna konserwatystów z progresistami' – wtórują eksperci. 'To konflikt hierarchii ze świeckimi' – uzupełniają mądre głowy na internetowych forach.
'Kościół jest podzielony' - alarmują co jakiś czas opiniotwórcze media. 'Trwa wojna konserwatystów z progresistami' – wtórują eksperci. 'To konflikt hierarchii ze świeckimi' – uzupełniają mądre głowy na internetowych forach. A jaka jest prawda i kto ma rację, jak zwykle pokaże czas. Gdyby ktoś miał w tym względzie wątpliwości polecam życiorys dzisiejszej świętej, urodzonej w 1837 roku w hiszpańskiej Salamance. W jej rodzinnym domu się nie przelewało, dlatego zaraz po ukończeniu szkoły podstawowej została oddana do terminu u krawcowej. Samodzielnie szyć zaczęła już w wieku 15 lat, po śmierci ojca, żeby pomóc w utrzymaniu licznej rodziny. Z czasem otworzyła mały warsztat krawiecki, w którym pracowała z wielkim poświęceniem. Gdy w końcu, w wieku 28 lat została sama z matką ich dom i warsztat stały się miejscem spotkań grupy młodych kobiet pociągniętych świadectwem życia dzisiejszej patronki, łączącej pobożne życie z praca zawodową. Gdy 5 lat później do Salamanki przyjechał kataloński jezuita Francisco Butinya, który prowadził działalność apostolską wśród robotników, nasza święta poprosiła go o kierownictwo duchowe. W efekcie już po kolejnych 4 latach, to jest w roku 1874, biskup Salamanki wydał dekret, na mocy którego w domu bohaterki naszej dzisiejszej historii zawiązała się wspólnota Służebnic św. Józefa. Siostry łączyły kontemplację ukrytego życia Świętej Rodziny z pracą oraz współpracą ze świeckimi. W macierzystym domu instytutu, zwanym Warsztatem Nazaretańskim, pracowały obok zakonnic ubogie kobiety, które siostry chroniły w ten sposób przed rozmaitymi niebezpieczeństwami i wyzyskiem. Niestety, już w trzy miesiące po powstaniu nowego zgromadzenia o. Francisco Butinya musiał opuścić Hiszpanię, a erygujący je biskup Salamanki, został przeniesiony do Barcelony. Nowi asystenci kościelni, tym razem należący do kleru diecezjalnego, stanowczo sprzeciwili się koncepcji domu zakonnego jako miejsca pracy, w którym w dodatku znajdowały schronienie świeckie kobiety i zaproponowali naszej dzisiejszej patronce daleko idące zmiany Konstytucji zakonnych, na które ona się jednak nie zgodziła, słusznie zauważając, że wypaczają one oryginalny charakter instytutu. Niestety, większość sióstr nie zaakceptowała jej stanowiska i tak założycielka Służebnic św. Józefa została pozbawiona funkcji przełożonej. Z pomocą kilku współsióstr i za aprobatą lokalnego biskupa udało jej się utworzyć nowy dom w niedalekiej Zamorze. Był rok 1883, gdy licząc sobie 46 lat opuszczała rodzinną Salamankę. Przez kolejne 18 lat pracowicie rozwijała swoje dzieło w jego pierwotnym charakterze, gdy w roku 1901 doszła do niej wiadomość, że papież Leon XIII zaaprobował zgromadzenie Służebnic św. Józefa. Zaaprobował, ale z wykluczeniem domu w Zamorze. To był nie lada cios dla oddanej sercem Kościołowi zakonnicy, przyjęła go jednak w duchu posłuszeństwa. Gdy umierała 8 sierpnia 1905 roku, otaczały ją jedynie nieliczne współsiostry i społeczność Zamory, przekonana o jej świętości. Dwa lata później dom, który stworzyła został oficjalnie wcielony do zgromadzenia, które powróciło do swojego pierwotnego charyzmatu. Jako się rzekło czas pokazuje, kto miał rację. Czy wiecie komu ją przyznał? Św. Bonifacji Rodríguez Castro