„Panie, daj mi dobre trawienie i także coś do przetrawienia. Daj mi zdrowie ciała i pogodę ducha, bym mógł je zachować."
„Panie, daj mi dobre trawienie i także coś do przetrawienia. Daj mi zdrowie ciała i pogodę ducha, bym mógł je zachować. Panie, daj mi prosty umysł, bym umiał gromadzić skarby ze wszystkiego, co dobre, i abym się nie przerażał na widok zła, ale raczej bym potrafił wszystko dobrze zrozumieć.
Daj mi takiego ducha, który by nie znał znużenia, szemrania, wzdychania, skargi, i nie pozwól, bym się zbytnio zadręczał tą rzeczą tak zawadzającą, która się nazywa moim „ja”.
Panie, daj mi poczucie humoru. Udziel mi łaski rozumienia żartów, abym potrafił odkryć w życiu odrobinę radości i mógł sprawiać radość innym.” Czy to nie jest piękna modlitwa? Szczególnie ujęła mnie ta prośba o poczucie humoru, którego tak często sobie i Panu Bogu odmawiamy, zapominając, że jedynie Zły nie ma go ani za grosz, bo nie ma do siebie dystansu. Jest śmiertelnie poważny. Ale to, co może być naprawdę zaskakujące w kontekście tych słów skierowanych do Pana Boga, to to, że ułożył je i codziennie odmawiał prawnik, wspominany dzisiaj św. Tomasz More (Morus). Ten Londyńczyk z urodzenia, uczeń kardynała Mortona, królewskiego kanclerza, długo szukał dla siebie właściwego miejsca. Najpierw rozpoczął naukę na Oksfordzie, potem z woli ojca skończył studia prawnicze w rodzinnym Londynie, następnie został wziętym adwokatem i parlamentarzystą. Szukał wiedzy za granicą, przez cztery lata był nawet mnichem, wstąpił bowiem po powrocie z wojaży do kartuzów. Kiedy jednak przekonał się, że i to nie jest droga jego życia opuścił pustelnię, ożenił się i zamieszkał w wiejskim domku pod Londynem. Gdy już się mu wydawało, że to jest jego powołanie, jego żona zmarła nagle zostawiając go z czwórką małych dzieci. Bez pomocy drugiej żony, która zgodziła się zaopiekować nimi rezygnując z własnego macierzyństwa, nie podołałby zadaniu wychowania swoich pociech. Ale to jeszcze nie było to, do czego św. Tomasz More ( Morus ) został wezwany przez Boga. Co więc miał robić w życiu? Oto w roku 1510 objął urząd sędziego do spraw cywilnych i już wiedział, gdzie jest jego miejsce. Stąd właśnie w jego codziennej modlitwie słowa: „daj mi prosty umysł, bym umiał gromadzić skarby ze wszystkiego, co dobre, i abym się nie przerażał na widok zła, ale raczej bym potrafił wszystko dobrze zrozumieć”. Sam król Henryk VIII dostrzegł zalety tego człowieka, o którym mówiło się, że w swojej pracy był tak sumienny i uczciwy, że gdyby pewnego dnia stawił się przed nim jego własny ojciec i diabeł, przyznałby rację szatanowi, jeśliby tylko z mocy prawa i sprawiedliwości na nią zasługiwał. Wraz z dostrzeżeniem przez króla posypały się też zaszczyty: godność szlachecka, pasowanie na rycerza, funkcje przewodniczącego sądu królewskiego oraz tajnego radcy, a w końcu najwyższy po królu tytuł w Anglii - kanclerza państwa. Wszystko to jednak św. Tomasz More (Morus) oddał razem z własną głową, byleby tylko zachować twarz przed Bogiem. Kiedy bowiem król Henryk VIII w roku 1531 ogłosił się najwyższym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego w Anglii, Tomasz zdecydowanie zaprotestował przeciwko temu złu i łamaniu prawa. Został za to publicznie ścięty 6 lipca 1535 roku, ale to również po latach przyniosło mu tytuł patrona urzędników, mężów stanu i polityków. Czy wiecie państwo kto i kiedy nadał go św. Tomaszowi Morusowi? Św. Jan Paweł II. Było to 31 października 2000 roku.