- Jeśli mówimy, że Bóg daje nam znak, to daje też zadanie odczytania go i wprowadzenie w życie tego, co w tym znaku jest zawarte - mówił mariolog dr Wincenty Łaszewski podczas pierwszosobotniego spotkania w Niepokalanowie.
Zaczynała obracać się wokół osi, wirować i - jak opisywał to jeden ze świadków - wyglądała "jakby porwała ją trąba powietrzna". W tym czasie tłum bił się w piersi i czcił Matkę Bożą.
- Środowisko pełne wiary i modlitwy stało się środowiskiem cudów, dla których ikona była jakby tylko zapłonem. W kulturze bizantyjskiej mówi się, że ikona żyje. Ale nie sama z siebie. Ona żyje przez to, że jest "omadlana", jest ożywiana naszą wiarą i modlitwą. A w Konstantynopolu tyle było w ludziach miłości do Matki Najświętszej, że cud powtarzał się regularnie. Każdy, kto chciał, mógł z terminarzem zaplanować jego obserwację - dodał Wincenty Łaszewski.
Jak podkreślił prelegent, nasze codzienne, zwyczajne sprawy, do których zapraszamy Trójcę Świętą i Maryję, stają się miejscem naszego uświęcenia. Jego zdaniem właśnie to przekonanie przyświecało kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, gdy inicjował peregrynację po Polsce obrazu z Jasnej Góry. - Prymas Tysiąclecia chciał, żeby nasza święta Hodegetria z Jasnej Góry wyszła z klasztornej kaplicy i weszła między ludzi, w nasze codzienne życie - dodał mariolog.
Rozgłos cudów z Konstantynopola spowodował, że wierzący podobne uroczystości ku czci Maryi organizowali także w innych miastach, nie tylko w Bizancjum. I również w każdy wtorek w wielu miastach Italii, w Połocku na Rusi, w Moskwie nosili w procesji cenne dla nich ikony Matki Bożej - Hodegetrii i tam również dokonywały się cuda podobne do tych z Konstantynopola.
- Cuda są powtarzalne. Znaki zapraszają nas do powtórzenia pewnych rytuałów, które sprawiły, że w naszej historii pojawił się cud. Czy można znaleźć Bożą receptę, by cud z Konstantynopola się powtarzał? Wierzę, że przykład z Bizancjum jest zachętą, żebyśmy zastanowili się nad tym, jakie my, Polacy, musimy spełnić warunki, żeby stał się cud, żeby nasze ziemie stały się Bożym królestwem, o czym marzył kard. Stefan Wyszyński - zachęcał do refleksji Wincenty Łaszewski.