Do szokującego wydarzenia bez precedensu doszło w Szpitalu św. Marii Goretti w Latinie niedaleko Rzymu. Lekarka na dyżurze podała terminalnie choremu ojcu śmiertelny lek. "Zrobiłam to, co musiałam" - tłumaczy oskarżona o morderstwo.
Sprawę opisuje rzymski dziennik "Il Messaggero". Do wydarzenia doszło 19 czerwca, obecnie trwa śledztwo w tej sprawie.
75-letni ojciec lekarki przebywał w szpitalu, a jego stan był bardzo ciężki, lekarze dawali rodzinie niewielkie nadzieje. Wśród opiekujących się mężczyzną była także córka - lekarka, która pracuje w domu opieki Città di Aprilia. Pozwolono jej, ze względu na stan ojca, dyżurować przy nim. To normalna praktyka w takich przypadkach.
Że coś jest nie w porządku, zorientowała się pielęgniarka z oddziału, która weszła do pokoju chorego. Zobaczyła jego córkę ze strzykawką w ręku i domyśliła się, że lekarka coś wstrzyknęła ojcu. Poprosiła o wyjaśnienia. Wywiązała się dyskusja, która przyciągnęła także innych pracowników szpitala. Usiłowali dowiedzieć się, jakiego leku użyła, lekarka była zdenerwowana. Jej ojciec tymczasem zmarł, najprawdopodobniej z powodu zaaplikowanego przez córkę środka.
W tym momencie personel postanowił wezwać policję. Ciało zmarłego zostało przekazane do autopsji, a lekarkę zatrzymano. Zabezpieczono także strzykawkę i lek, który prawdopodobnie przyspieszył śmierć mężczyzny.
39-letnia lekarka jest oskarżona o umyślne zabójstwo, z dodatkowo obciążającą okolicznością wynikającą z bliskiego pokrewieństwa. Grozi jej nawet dożywocie.
Na pytania prokurator Simony Gentile odpowiadała najpierw z wolnej stopy, w towarzystwie dwóch adwokatów. Zeznawała trzy godziny, często przerywając wypowiedzi z powodu płaczu. Powtarzała jednak, że "jako lekarz i córka zrobiła to, co musiała". Jak twierdziła, chciała ulżyć cierpieniom ojca, który w najbliższych dniach najprawdopodobniej trafiłby do hospicjum, gdzie ona sama pracuje. Linia jej obrony polegała na tym, że tłumaczyła, iż podała lek, by uśmierzyć ból, a nie przyspieszyć śmierć ojca. "Czekamy na wyniki badań i ekspertyz. Pani doktor jasno wytłumaczyła, że nie chciała zabić ojca" - dodał jeden z jej adwokatów, specjalizujący się w procesach o zabójstwo.