Dzisiaj w liturgicznym kalendarzu wspominany jest na pierwszym miejscu św. Stanisław, biskup i męczennik, główny patron Polski.
Dzisiaj w liturgicznym kalendarzu wspominany jest na pierwszym miejscu św. Stanisław, biskup i męczennik, główny patron Polski. Ten sam, który wsławił się bardzo dobrą współpracą z księciem Bolesławem II Szczodrym. Wynikiem tej współpracy była choćby korona Polski, jaka przypadła w udziale księciu, gdy biskup Stanisław uzyskał od papieża wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej, czyli de facto uniezależnił Kościół w Polsce od niemieckiego zwierzchnictwa. Jednak, żeby nie było aż tak różowo, warto pamiętać i to, że w 3 lata po koronacji Bolesława na króla Polski - to jest w roku 1079 - doszło między nim a krakowskim biskupem do otwartego konfliktu, zakończonego zarąbaniem hierarchy w czasie sprawowania Eucharystii w kościele na krakowskiej Skałce. I tak król Bolesław Szczodry zyskał nowy przydomek: Śmiały, Wojowniczy, Dziki, a biskup stał się męczennikiem. Ponieważ jednak ta historia w obecnych czasach może brzmieć niczym ponure memento, poszukajmy w liturgicznych wspomnieniach przeznaczonych na 8 maja jakiejś pozytywnej postaci. Ot choćby taki św. Bonifacy IV, papież, który sprawował swój urząd od 15 września 607, przez kolejnych 8 lat, czego efekty są z nami w Kościele po dziś dzień. Co więc takiego zrobił, albo co zmienił, ów papież? Po pierwsze bardzo chciał, by nie zapomniano nigdy o świętych. Jednak nie miał wcale na myśli tych, którzy już są oficjalnie wspominani w Kościele. Jemu chodziło o uczczenie całej rzeszy chrześcijan, którzy swoją wierność Chrystusowi posunęli aż do heroizmu, ale świat o nich zapomniał, bo przeszli przez życie w ciszy, z dala od wielkich wydarzeń. I to z myślą o nich św. Bonifacy IV wyraził zgodę na obchodzenie uroczystości Wszystkich Świętych, która od tego momentu pod różnymi datami obecna jest w Kościele. Temu także miało służyć zaadaptowanie rzymskiego Panteonu - świątyni wzniesionej ku czci wszystkich bóstw pogańskich - dla potrzeb sakralnych chrześcijaństwa na kościół Santa Maria ad Martyres. Był to pierwszy taki przypadek w dziejach chrześcijaństwa. W nowej świątyni umieszczono liczne relikwie, które zostały wydobyte z katakumb. To pierwsza z inicjatyw papieża Bonifacego IV, która przetrwała próbę czasów. Drugą, była wyrażona publicznie w czasie synodu w Rzymie zgoda na to, by do święceń kapłańskich mogli być dopuszczani również zakonnicy. Sam papież, jako promotor życia monastycznego i opiekun mnichów, zamienił nawet swój rzymski dom na klasztor. Niestety, w tym miejscu historii św. Bonifacego IV trzeba by się zatrzymać, jeżeli nie chcemy wrócić do początku – czyli do nieustannych tarć na linii władza świecka, a zwierzchność Kościoła. Bo choć biskupowi Rzymu, tak jak i św. Stanisławowi, biskupowi krakowskiemu, udało się początkowo dobrze współpracować z władcą Bizancjum, to już jego następca uznał to zbliżenie za fatalne, zarzucając nawet św. Bonifacemu IV przychylność herezji monofizyckiej, która dla jedności Wschodniego Cesarstwa stanowiła nie lada wyzwanie. Wniosek? Choćbyśmy nie wiem jak się starali by było dobrze, nigdy nie uciekniemy od konfliktów. A propos wiecie państwo kiedy umarł św. Bonifacy IV? 8 maja 615 roku w Rzymie. Św. Stanisław natomiast 8 maja roku 1254 doczekał się publicznego wyniesienia na ołtarze.