Myśląc o świętych, myślimy często o tym, co nas z nimi łączy. Czyli na pierwszy plan wysuwa się tutaj jakaś wspólnota życiowych doświadczeń, którą dzielimy wraz z nimi
Myśląc o świętych, myślimy często o tym, co nas z nimi łączy. Czyli na pierwszy plan wysuwa się tutaj jakaś wspólnota życiowych doświadczeń, którą dzielimy wraz z nimi. Mogą to być doświadczenia trudne, wręcz traumatyczne, ale równie dobrze pozytywne, piękne. To jednak co nas łączy ze świętymi, to także i nas dzieli – w końcu oni z tej sytuacji czy życiowego doświadczenia wyprowadzają drogę do nieba, podczas gdy my częściej kręcimy się w kółko na tym łez padole. To dlatego znacznie bliżsi są nam współcześni świadkowie Chrystusa, niż ci sprzed 1000 czy 1500 lat. A jak na tym tle wypadają Apostołowie? I to pytanie nie jest wcale bezzasadne, bo wspominamy dzisiaj aż dwóch: świętych Filipa i Jakuba Młodszego. No tak, wspominamy, tylko właściwie po co? Czy po to byśmy, na przykład niczym pierwszy z nich, świadomie odpowiedzieli na wezwanie Jezusa, by pójść za Nim? Nie tylko zresztą samemu pójść, ale i przyprowadzić do Boga innych? Bo tego przecież dokonał św. Filip, kiedy z prośbą: "Panie, chcemy ujrzeć Jezusa", zwrócili się do niego Żydzi z diaspory w Grecji. Owa aktualność Filipa dokonywać się też może w uczciwym wyrażaniu tego, co nas dręczy, jak miało to miejsce w czasie ostatniej wieczerzy - „Rzekł do Niego Filip: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy" (J 14,8). Gdyby zaś szukać jakiś punktów wspólnych pomiędzy nami, a drugim z wspominanych dzisiaj Apostołów, św. Jakubem Młodszym, to z pewnością było by to wezwanie do zaangażowania. W końcu wraz z Piotrem i Janem był „filarem” pierwszej gminy w Jerozolimie. To on także w swoim Liście, należącym do kanonu Nowego Testamentu, jasno stawia sprawę - „wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie” (J 2, 17). I w tym sensie św. Jakub dosłownie wzywa nas do „otwarcia oczu” na potrzeby bliźnich. Bo bez wejścia w relację z drugim człowiekiem, bez powstrzymania się na przykład od złego używania daru słowa - o czym pisze w swoim liście - nasza wiara pozostanie deklaratywna, pozbawiona praktycznego wymiaru. Tyle w największym skrócie łączyć nas może z dzisiejszymi patronami, Filipem i Jakubem Młodszym. Ale, ale... czy wspominanie świętych Apostołów ma się ograniczać jedynie do takiego praktycznego ich wymiaru? Otóż nie. Zarówno bowiem Filip, Jakub, jak i pozostali Apostołowie stanowią jakby „ogniwo przejściowe” między Chrystusem a nami, gdyż na ich wierze poniekąd opiera się i nasza wiara. Dobrze wyraża ten fakt zdanie z credo, które podkreśla, że wierzymy w „Kościół apostolski”. A to oznacza, że oprócz szukania w Apostołach ludzkich cech podobnych do naszych, nieustannie musimy zadawać sobie pytanie, czy jesteśmy wierni tej wierze, którą przekazali nam oni? Czy możemy powtórzyć za św. Filipem: „Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i prorocy - Jezusa, syna Józefa z Nazaretu" (J 1.44). A propos, wiecie państwo do kogo to mówił? Do Natanaela, czyli późniejszego św. Bartłomieja Apostoła.