Skazanie 17 lipca 1942 r. śląskiego księdza oraz dwóch jego współpracowników na karę śmierci było działaniem bezprawnym nawet w świetle niemieckiego prawa ocenia prof. Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego.
Ks. Jan Macha jest śląskim kandydatem na ołtarze. Jego beatyfikacja ma się odbyć w październiku w Katowicach. W czasie II wojny światowej ks. Macha działał aktywnie w konspiracji, a jego praca polegała przede wszystkim na organizacji pomocy charytatywnej osobom, które utraciły w czasie wojny jedynych żywicieli i środki do życia. Szczegółowo o działalności charytatywnej ks. Machy można przeczytać w naszym specjalnym serwisie w zakładce „Konspiracja”.
Wiosną 1941 r. ks. Macha był dwa razy wzywany na gestapo, ale skończyło się tylko na przesłuchaniach. Aresztowanie nastąpiło 5 września 1941 r. na dworcu w Katowicach. Gestapo znalazło przy nim listę osób, którym pomagali oraz inne dokumenty wskazujące, że zbierali pieniądze i przekazywali je potrzebującym. Lista była jednym z głównych dowodów w późniejszym śledztwie i procesie całej grupy. W tym samym dniu w Rudzie Śląskiej zostali aresztowani ludzie z siatki ks. Machy: m.in. Joachim, Stefan i Józef Gűrtlerowie, Jerzy Hulok, Leon Rydrych, Joachim Achtelik i Józef Stargala, Wilhelm Gajowski. Rudolf Koj, Teodor Tkocz, Alfred Musiał, Sebastian Jaskuła.
Ks. Jan Macha był przetrzymywany w Mysłowicach, a następnie w Katowicach. Jego proces odbył się w Katowicach. Wyrok zapadł 17 lipca 1942 roku.
W serwisie poświęconym śląskiemu męczennikowi jako pierwsi publikujemy fotokopię oryginalnego wyroku skazującego ks. Jana Machę i tłumaczenie na język polski.
Jak zauważa prof. Ryszard Kaczmarek, komentując te dokumenty, ks. J. Macha był sądzony na podstawie niemieckiego prawa karnego, co oznaczało, że nie uznano go za obywatela polskiego mieszkającego tylko na okupowanych przez Niemcy polskich terytoriach.
Uzasadniano to złożeniem przez niego wniosku o przyznanie Niemieckiej Listy Narodowościowej (Deutsche Volksliste, DVL). Należy jednak pamiętać, że składanie tych wniosków było obowiązkowe na Górnym Śląsku, nie oddanie takiego wniosku, lub podanie fałszywych danych groziło aresztem ochronnym, albo nawet skierowaniem do obozu koncentracyjnego, więc nie było dobrowolnym wyborem – wyjaśnia.
Od momentu wcielenia do Rzeszy Niemieckiej (czyli od 8 października) Rzesza Niemiecka uzurpując sobie prawa suwerena, a więc dawcy prawa w stosunku do obywateli polskich na tych terenach okupowanych, zaczęła stosować prawo niemieckie. Było to sprzeczne z konwencjami międzynarodowymi, których Niemcy i Polska były sygnatariuszami – zwraca uwagę historyk.
Sprawę ks. J. Machy rozpatrywano wobec tego zgodnie z kodeksem karnym Rzeszy Niemieckiej (Reichsstrafgesetzbuch), mimo braku decyzji administracyjnej o przyznaniu grupy DVL w stosunku do niego i pozostałych dwóch oskarżonych w tym procesie (Joachima Gürtlera i Leona Rydrycha).
Jan Macha został oskarżony o zdradę stanu. W takich sprawach zaostrzono sankcję karną do wyłącznie kary ciężkiego więzienia lub kary śmierci – pisze prof. Kaczmarek.
Sam proces ks. J. Machy i dwóch współoskarżonych trwał wyjątkowo długo jak na ówczesne zwyczaje niemieckich sądów na terenach okupowanych, gdzie nieraz ograniczano się w sądach doraźnych do farsy i kilkuminutowych „rozpraw” polegających wyłącznie na pytaniu o przyznanie się do winy i odczytaniu wyroku. Pozwoliło to na zeznania oskarżonych i przywołanie przez prokuratora szczegółów śledztwa, które znalazły się w uzasadnieniu wyroku. Wystąpienie ks. J. Machy trwało prawie 1,5 godziny. Bronił się sam, ponieważ adwokatom odebrano prawo głosu.
Zakwalifikowanie ks. Jana Machy jako podlegającego niemieckiemu prawu karnemu, ponieważ złożył wniosek na przyjęcie DVL, nie miało jeszcze w czasie jego procesu skutków prawnych. Nie otrzymał obywatelstwa niemieckiego, a więc w świetle prawa międzynarodowego był chroniony konwencją haską i nie podlegał niemieckiemu prawu karnemu.
W trakcie procesu nie udowodniono bezpośrednio, przy pomocy dowodów materialnych, jego aktywnego uczestnictwa w działania przeciwko państwu niemieckiemu. Zebrano tylko poszlaki – zauważa prof. Kaczmarek.
Wymieniany jako dowód materialny jedyny raport rudzkiej konspiracji wojskowej podpisany pseudonimem „Achtelik” oceniany jest dzisiaj jako prawdopodobnie świadomie spreparowany sposób połączenia ks. Machy z konspiracją wojskową.
Opis „Opieki Społecznej” jako konspiracji wojskowej zmierzającej do walki o niepodległość Polski, czyli zgodnie z literą ówczesnego niemieckiego prawa karnego będącego „zdradą stanu”, nie został udowodniony. Z pewnością „Opieka Społeczna” była organizacją znacznie liczniejszą niż struktury konspiracji wojskowej i i nie zakładała obalenia siłą okupacyjnej władzy niemieckiej. Skupiona była na działalności pomocowej – tłumaczy historyk.
Pełny tekst komentarza prof. Kaczmarka do wyroku skazującego ks. Machę jest dostępny w serwisie janmacha.gosc.pl
Ks. dr hab Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy zauważa, że ksiądz Jan Macha nie czynił niczego, co godziłoby w państwo niemieckie. Jego działalność charytatywna nie miała nic z działalności politycznej. Realizował przede wszystkim zalecenie Jezusa Chrystusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Jak dodaje, sługa Boży pomagał wszystkim, niezależnie czy byli Polakami czy Niemcami. Wskazują na to relacje świadków.
Zauważa również, że na postawę ks. Machy miał zapewne wpływ również apel zamieszczony w tygodniku katolickim „Gość Niedzielny” z dnia 17 września 1939 r. Jego autorzy zwracali się do wszystkich ludzi dobrej woli o to, by nie pozostali obojętnymi i nieczułymi na potrzeby innych:
„(…) Wiemy, że w obecnych warunkach wojennych o pomoc trudno, niemniej przy dobrej woli niejedno da się zrobić. O tę dobrą wolę chodzi. Niech nasza ludność katolicka, ta, która nie była dotknięta ostatnimi przejściami, okaże dobrej woli jak najwięcej, niech każdy, kto tylko może, pospieszy z pomocą i przyczyni się do tego, by dotknięci stratami w nieszczęściu swoim znaleźli chociażby częściową ulgę. Nie wątpimy, że apel nasz do litościwych serc katolików nie będzie bezowocny. Dobrze będzie zwrócić się przy tego rodzaju akcji do miejscowego duszpasterza. Udzieli on chętnie swojej rady i w niejednym będzie mógł być pomocny. (…) Nasza działalność charytatywna musi obejmować wszystkich, bez względu na zapatrywania polityczne tej czy innej osoby.(…) Miłosierdzie musi być wspólne wszystkim chrześcijanom, zaś wojowanie to wyłącznie sprawa żołnierzy”
Cały tekst ks. Damiana Bednarskiego o działalności ks. Jana Machy można znaleźć tutaj:
W serwisie poświęconym ks. Janowi Masze publikujemy również rozmowy wideo:
Rozmowa z ks. dr hab. Damianem Bednarskim
Rozmowa z prof. Ryszardem Kaczmarkiem