O kwarantannie na ulicach Kuby, pustych sklepach i pierwszej w historii transmisji Mszy św. w telewizji opowiada misjonarz z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej - ks. Witold Lesner.
Koronawirus na Kubie
Przypadków coronowirusa nie ma póki co wiele na Kubie, ale wdrożono już konkretne środki bezpieczeństwa. Ministerstwo Zdrowia już wiele dni wcześniej przygotowywało personel medyczny i organizowało szkolenia w miejscach pracy. Również w telewizji nadawane są cały czas programy, jak nie zarazić się wirusem. W rozmowach widać, że Kubańczycy wiedzą, co robić, i w większości się do tego stosują.
Ograniczona kwarantanna
Dnia 24 marca zarażonych na Kubie było 49 osób (dane podane oficjalnie w wiadomościach), z czego większość to turyści z Europy lub Kubańczycy, którzy przyjechali odwiedzić swoich krewnych. Ten ostatni przypadek dotknął Guisę, miejscowość, w której byłem proboszczem przez ponad cztery lata. Z wizytą z Hiszpanii przyjechała 29-latka z synkiem, aby w gronie rodzinnym świętować urodziny. Okazało się, że oboje byli zainfekowani (to podano w mediach) i obecnie w trzech szpitalach w regionie hospitalizowano 105 osób, które miały z nimi kontakt (tej informacji próżno szukać w TV czy internecie). Wszyscy są w kwarantannie, a miasto jest zamknięte. Od 20 marca został bardzo ograniczony ruch graniczny. Obecnie przylatywać mogą tylko obywatele i rezydenci kubańscy, a wylatywać tylko obcokrajowcy. Również ruch między województwami jest zmniejszony – trzeba mieć oficjalne pozwolenie.
Opustoszałe ulice Kuby. Ks. Witold LesnerNa ulicach można zauważyć wyraźnie mniej osób, a spośród tych, którzy muszą wychodzić z domu, coraz więcej osób nosi maski na twarzy. Przy wejściach do budynków publicznych obowiązkowe jest mycie rąk specjalnymi płynami. Do tego wymogu stosujemy się również i w naszym kościele. Od minionego poniedziałku szkoły i uczelnie są zamknięte do odwołania. A na ulicach osobom nie mającym konkretnych zadań do zrobienia, np. wolno spacerującym czy siedzącym w parkach lub na placach, policja nakazuje iść do domów. Nie ma oficjalnego zakazu wychodzenia na ulice, ale jest to ograniczane. Ogólnie można powiedzieć, że życie trochę zwolniło, ale toczy się spokojnie dalej.
Wiele jednak swoich nawyków Kubańczycy muszą zmienić, co jest dla nich ciężką próbą. Każdorazowe spotkanie z kimś na ulicy musiało być związanie z całusami, uściskami, z ciągłym dotykaniem… Obecnie jest to bardzo redukowane. Wszyscy to rozumieją, ale jak jednego dnia, przez odgórne zarządzenie, zmienić wieloletnie zwyczaje? I wiele osób wciąż się zapomina, ale zmiana jest wyraźnie widoczna.