- Jeśli chcemy pójść do świata ewangelizować, to musimy mieć to, co jest w Ewangelii najbardziej wartościowe - musimy być światłem świata i solą ziemi. Jeśli tym nie jesteśmy, to my świata nie zewangelizujemy - mówił 19 lutego wspólnocie SECiM bp Piotr Greger.
W tym kontekście biskup zaprosił do zadania pytania o współczesne owoce ewangelizacyjnego wysiłku: - Poszliśmy do świata - bo nam kazano, bo zostaliśmy posłani. Ale czy zostaliśmy wyposażeni w odpowiednie narzędzia? Co się dzieje na styku kontaktu rodzącego często wiele napięć: ewangelizujemy świat, a dokładniej Jezus ewangelizuje świat przez nas, a może świat nas powoli wchłania i każe nam oddychać swoim powietrzem? Co dzisiaj jest silniejsze?
Biskup odwołał się do nauczania papieża Benedykta XVI, zaznaczając: - Jeśli chcemy pójść do świata ewangelizować, to musimy mieć to, co jest w Ewangelii najbardziej wartościowe - musimy być światłem świata i solą ziemi. Jeśli tym nie jesteśmy, to my świata nie zewangelizujemy, świat nas wchłonie.
Jeśli nie jesteśmy światłem i solą, to trzeba się na moment wycofać. - To nie jest żadna ucieczka czy rezygnacja. Jest to zabieg konieczny, aby nabrać dynamizmu, stać się na nowo światłem świata, solą ziemi i wtedy ponownie bardziej owocnie podjąć dzieło ewangelizacji - zaznaczył bp Greger, dodając: - Na ile mamy w sobie tego dynamizmu, na ile jesteśmy w tym świecie światem świata i solą ziemi, że potrafmy czasem pójść pod prąd tego wszystkiego, ewangelizować, przynosić owoce? Choć czasem może to być połączone z pewnym poczuciem bezsensu.
Wspólnota SECiM podczas spotkania 19 lutego w kościele św. Pawła w Bielsku-Białej.Biskup odwołał się do swojego doświadczenia sprzed 10 lat, kiedy głosił rekolekcje dla ok. 40 księży pracujących na Ukrainie w diecezji odesko-symferopolskiej, bardzo rozległej. W dwumilionowym Symferopolu na niedzielną Mszę św. w dwóch miejscach przyszło w sumie ok. 80 osób. Zapytał księży, czy nie mają poczucia bezsensu tego, co tam robią - jadą czasem po kilkaset kilometrów, a nikt nie przychodzi na Mszę św. Czy nie lepiej wrócić do Polski i tam pracować wśród ludzi, którzy na księdza czekają?
Jeden z księży miał odpowiedzieć: Mamy świadomość, że my się tu bijemy z twardą ścianą, skorupą nie do przebicia. Ale wierzymy w to, że to nie my, ale to Pan Bóg spowoduje, że kiedyś w tej ścianie pojawi się mała szczelina, w którą wpadnie jedno ziarno głoszonej przez nas Ewangelii i ono zacznie kiełkować...
Biskup zachęcał, by nie zrażać się niepowodzeniami w ewangelizacji, tym, że owoców nie widać. Wierzyć - jak ci duszpasterze na Ukrainie.