„Czasem myślę, że każdy ksiądz, każdy kleryk powinien spotkać się z ofiarą wykorzystania seksualnego. I wcale nie chodzi mi o aspekt edukacyjny, bo ten jest domeną profesjonalnych szkoleń, ale o uwrażliwienie” – powiedział w rozmowie z KAI ks. dr Wojciech Rzeszowski, delegat arcybiskupa gnieźnieńskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Czy człowiek bez takiej wiedzy i doświadczeń jest w stanie zrozumieć, co czuje ofiara molestowania?
To bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe. Niezależnie od tego, czy sprawcą molestowania jest ktoś z bliskiej rodziny, czy osoba obca, ksiądz, sąsiad... cierpienie jest tu ogromne. Doświadczenie pokazuje, że im relacja jest bliższa, im większy autorytet krzywdziciela, tym większa jest trauma ofiary. Zwłaszcza dziecko ma poczucie wewnętrznego paraliżu i totalnej bezsilności; to ono, a nie sprawca, czuje się winne i za wszystko odpowiedzialne. Dlatego tak często milczy, boi się, wstydzi. Bywa, ze krzywdziciel to odczucie dodatkowo wzmacnia sprawiając, że ofiara jeszcze mocniej zamyka się w sobie. To tragiczna pułapka, z której naprawdę trudno wyjść. Rozmiar traumy może być różny, ale jej konsekwencje są trwałe i niszczące. Stosując mechanizmy obronne ofiara często wypiera bolesne doświadczenia, izoluje je od bieżącej świadomości, co pozwala jej przetrwać, ale skutkuje też bardzo wysokimi kosztami w życiu dorosłym. Prowadzą one często do blokady emocjonalnej, odczucia wewnętrznej chłodnej pustki, nieuzasadnionego poczucia winy, negatywnego obrazu siebie. Taka osoba ma nierzadko skłonność do depresji, nerwic lub myśli samobójczych. Nie potrafi budować i utrzymywać relacji i związków. To może trwać wiele lat, aż do momentu, gdy coś pęknie. Wtedy przychodzi emocjonalne trzęsienie ziemi, które niszczy wszystko i nie sposób tej destrukcyjnej fali powstrzymać. Konfrontacja z nagromadzonym i wypartym bólem może być nawet zabójcza. Zawsze jest porażająca.
Ile zgłoszeń przyjął Ksiądz do tej pory? Chodzi mi o archidiecezję gnieźnieńską.
Konkretnych zgłoszeń dotyczących jakiejś formy wykorzystania czy niewłaściwych zachowań było przez te pięć lat osiem. Było też kilka sytuacji niejasnych, gdy proszono mnie o pomoc w wyjaśnieniu sprawy. Nie były to wówczas oskarżenia, raczej niepokój wynikający z niepewnych lub niesprawdzonych informacji. Same oskarżenia miały różny stopień, od spraw bardzo poważnych po tylko domniemane. Oczywiście żadnego zgłoszenia nie lekceważę, każde jest sprawdzane. Z tych ośmiu spraw dwie są zakończone definitywnie. Pozostałe są w trakcie badania. Bywało też, że byłem proszony o pomoc w sprawach pochodzących z innych części Polski.