Przywiązujemy się. Właściwie, jeśli spojrzeć na sposób, w jaki funkcjonujemy, przywiązania tworzą jakby sieć odniesień, z których składa się nasza codzienność. Nie chodzi przy tym o „tak zwane” przywiązania – do rzeczy, rytmu dnia, do określonego stylu życia.
To są raczej przyzwyczajenia, które choć wpływają na kształt naszej doczesności, nie grają w niej głównej roli. Najważniejsze są te przywiązania, których adresatem są konkretne osoby. Ich skala jest bardzo różna – od tych, które stosunkowo łatwo rozwiązać, przez takie, których zerwanie boli, aż po te, których ślady są w nas nieusuwalne.
Potwierdza się stara prawda, że nikt nie jest samotną wyspą. Choćbyśmy nie wiadomo jak intensywnie i długo wmawiali sobie, że nikogo do szczęścia nie potrzebujemy, że jesteśmy silni, zaradni, samowystarczalni, że z wszystkim poradzimy sobie sami, nasz wewnętrzny świat potrzebuje drugiego – jego obecności, bliskości, słowa, dotyku, a czasami choć tylko świadomości, że gdzieś tam ktoś jest, czuwa, pamięta o nas. W gruncie rzeczy nie ma w tym nic dziwnego. Jako istoty żywe funkcjonujemy w relacjach, a ich podstawowe uwarunkowania wykształcają się już we wczesnym dzieciństwie. Oczywiście, spora część tych relacji tylko w niewielkim stopniu wpływa na nasze życie – zmieniają się one i przekształcają, a w konsekwencji często odchodzą w przeszłość. Wśród nich są jednak i takie, które mają znaczenie fundamentalne właśnie dlatego, że odwołują się do najgłębszych, wrodzonych mechanizmów biologicznych. W nich właśnie kluczową rolę odgrywa przywiązanie.
Już w 1952 roku brytyjski psychiatra i psychoanalityk, John Bowlby, przedstawił podstawowe założenia tak zwanej teorii przywiązania, w której pokazał, że tworzenie głębokich, intymnych więzi między osobami ma podstawowe znaczenie dla rozwoju osobowego i opiera się na uwarunkowaniach biologicznych. O jakie więzi chodzi? Badania Bowlbyego wykazały, że kluczowa jest więź z matką, która kształtuje się w pierwszych trzech latach życia człowieka i ma wielki wpływ na jego dalszy psychorozwój. Obserwując proces rozwoju niemowląt, a także wykorzystując wiedzę z zakresu biologii, psychologii procesów rozwojowych oraz psychoanalizy, Bowlby podjął pierwszą naukową próbę wykazania wpływu biologicznych i środowiskowych uwarunkowań psychologicznego rozwoju człowieka w pierwszych miesiącach jego życia. Badania brytyjskiego psychiatry – początkowo uznane za kontrowersyjne – wkrótce zrewolucjonizowały podejście do kwestii wczesnodziecięcego rozwoju, wyjaśniając, w jaki sposób zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych i stworzenie bezpiecznego środowiska, wpływa na kształt więzi z matką (lub z osobą, która w sposób stały ją zastępuje) i rzutuje na dalszy rozwój człowieka. Teoria Bowlbyego została podjęta przez innych badaczy i szybko sprowokowała ogromną ilość badań, analiz oraz naukowych dyskusji. Ich wyniki potwierdziły, że pierwszy ludzki związek z figura matczyną, jaki kształtuje się w najwcześniejszym okresie rozwojowym dziecka (do trzeciego roku życia), stanowi tak zwany kamień węgielny jego osobowości, a styl, w którym przywiązane zostaje dziecko, pozostaje w nim do końca życia. Krótko mówiąc, chodzi o wytworzenie silnej, afektywnej więzi z najważniejszą dla dziecka osobą, kształtującej się w oparciu o sygnalizowane zachowania przywiązaniowe. Jakie to zachowania? Po pierwsze przyciąganie uwagi, na przykład przez płacz. Dalej – utrzymywanie tej uwagi przez uśmiech czy rozmaite formy wokalizacji. Wreszcie dążenie do uzyskania i utrzymania bliskości przez wodzenie wzrokiem, podążanie za rodzicem i przywieranie do niego. Badania wykazały, że w wypadku ludzi fundamentalne znaczenie dla wykształcenia się stabilnej, opartej na poczuciu bezpieczeństwa więzi ma adekwatna odpowiedź ze strony matki. Gdy potrzeba bliskości jest regularnie zaspokojona – pierwsza figura umiejętnie odczytuje wysyłane przez dziecko sygnały i w sposób stabilny na nie odpowiada, wykształca się między nimi długotrwały, silny emocjonalny związek. To właśnie przywiązanie – podstawa późniejszej emocjonalnej stabilności dziecka i zdrowej separacji w następnych latach życia. Bezpiecznie przywiązane dzieci cechuje właściwa samoocena, otwartość na relacje, zdolność do komunikowania własnych potrzeb, brak nadmiernej lękowości, wewnętrzna równowaga. Z badań Bowlbyego i jego kontynuatorów płynie prosty komunikat: Przywiązujmy się, dając naszym maluchom bliskość, czułość i poczucie bezpieczeństwa. To najlepsza inwestycja w ich życie, która wszystkim się opłaci.